Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ballada jakich wiele
[59]BALLADA JAKICH WIELE.
Sic vos non vobis.
Virgilius
Siedziała zamyślona;
W kapryśnej była wenie;
Naprzeciw siedział młodzik,
Co kochał ją szalenie.
Rzekła: „Ach jakbym chciała
Mieć dzisiaj na wieczorze
Bukiet z kamelij świeżych;
Że też to być nie może!
On rzekł: „A to dlaczego?“
Spojrzała się nań dziwnie:
„Że też się Panu zawsze
Chce pytać tak naiwnie?“
[60]
„O siódmej zjadą goście,
Już czwarta — mróz aż grzyta;
Do Lwowa ztąd trzy mile,
A Pan się jeszcze pyta“.
On wstał nie rzekłszy słówka,
I wolnym wyszedł krokiem;
Że wyszedł nie spostrzegła —
Nie pożegnała okiem!
Trzy godzin nie minęło;
Panna już czeka w sali.
Złą drogę mają goście;
Wiatr mroźny śniegiem wali.
Wszedł młodzik taki blady,
Jakby go z krzyża zdjęli,
Lecz w oku lśni mu radość,
Bo niesie pęk kamelii.
„Kamelje!“ krzyknie panna,
Est-ce possible? O mój Boże!
Mówże pan, zkądeś dostał
Kamelji o tej porze?“
[61]
„„Przywożę je ze Lwowa,
Prosto od Klimowicza““.
„Co, Pan?“ „„Ja, pani! Hrabia
Pożyczył mi Wolwicha““.
„Hrabia? Ach jaki dobry!
Mais voyez, jak to grzecznie!
Powiedz mu Pan, że za to
Wdzięczną mu będę wiecznie!“
|