W Mazowszu wre wojna braterska:
Na głós panów, tłum szlachty orężny
Obiegł wkoło warowny gród Czerska,
I poselstwo wyprawia do księżny:
„Niech opieki nad synem się zrzecze,
„Przed kądzielą giąć nie chcą się miecze.“ —
Lecz i księżna, mocna niewiasta,
Zgiąć się nie chce i nie da przed gminem.
„Że w mym synu, rzecze, krew Piasta,
„Wam on panem — mnie tylko wżdy synem.
„Opieki się nad nim nie zrzekę.
„Los mój Bogu poruczam w opiekę.“ —
I bój zawrzał — i brat przeciw bratu
Dobył miecza, i grotem weń mierzy. —
Ale księżna pamiętna co światu,
Pomni téż co się Bogu należy.
I przez okno patrząc ku bitwie,
Myśl i ducha korzy w modlitwie.
„Gdy w tém wola Twoja, o! Boże!
„Bym się z ziemskiéj potęgi wyzuła,
„Ty wiész, że się ofiar nie trwożę,
„Lecz spraw, bym powinność poczuła.
„Bo się groźbą i strachem nie wzruszę,
„A jak czuję, tak czynić też muszę.“
Jeszcze w ustach modlitwa jéj brzmiała.
Gdy jęk powstał w jéj dworskich pań kole. —
Przez okno, strzaskawszy szkło strzała,
Ugodziła w książęce pachole.
Krew trysnęła z rany dziecięcia.
Matka syna porwała w objęcia.
I w téj chwili myśl nagła, myśl nowa,
Przenikła jéj duszę jak strzała:
„Co ty cierpisz, ty matka–królowa,
„Każda matka to będzie cierpiała,
„Gdy jéj syn krew przeleje w potrzebie,
„Co się wszczyna za ciebie — przez ciebie!“ —
Zrozumiała głos Boży niewiasta,
Rzekła słowo — i walka skończona. —
Składa władzę — lecz cześć jéj urasta.
Naród wielbi w niéj matkę — a ona,
W Bogu tylko i Bogiem zajęta,
Żyła i umarła jak święta. 1867.