Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część trzecia/IX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Anna Karenina
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1898-1900
Druk Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz J. Wołowski
Tytuł orygin. Анна Каренина
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IX.

Darja Aleksiejewna z chustką na głowie, dojeżdżała już do domu, otoczona wykąpanemi dziećmi, których mokre główki schły na słońcu, gdy furman odezwał się:
— Jakiś pan idzie, zdaje się, że z Pokrowskiego...
Darja Aleksiejewna spojrzała i ucieszyła się, ujrzawszy znajomą postać Lewina, idącego na jej spotkanie w szarym kapeluszu i w szarym paltocie. Darja Aleksiejewna zawsze z radością witała Lewina, teraz zaś sprawiało jej to szczególną przyjemność, że Lewin widzi ją w całym blasku jej dumy. Nikt lepiej od Lewina nie był w stanie pojąć jej majestatu. Ujrzawszy Dolly, Lewin ujrzał przed sobą jeden z obrazów tego szczęśliwego przyszłego życia rodzinnego, o jakiem zawsze marzył.
— Wygląda pani zupełnie jak kokosza, Darjo Aleksiejewno!
— Ach, jak cieszę się! — witała go Dolly, wyciągając ku niemu rękę.
— Cieszy się pani, a nie dała mi pani znać. Mam brata u siebie. Dopiero parę dni temu odebrałem od Stiwy list, że pani tu bawi.
— Od Stiwy? — zapytała Darja Aleksiejewna ze zdziwieniem.
— Tak, Stiwa pisze mi, że pani bawi tu, liczy więc na to, że pani pozwoli mi dopomódz sobie trochę — rzekł Lewin i powiedziawszy to, zmięszał się nagle i nie odzywając się już, szedł koło linijki, zrywając i żując pączki z przydrożnych lip.
Lewin zmięszał się, gdyż przypuszczał, że pomoc obcego człowieka w tych rzeczach, które mąż powinien był obmyślić, może nie być przyjemną Darji Aleksiejewnie. — W istocie Darji Aleksiejewnie nie podobało się postępowanie męża, który zwykle narzucał obcym ludziom swe obowiązki rodzinne, czynienie którym zadość należało do niego. Dolly domyśliła się od razu, że Lewin rozumie to i za tę właśnie delikatność Darja Aleksiejewna lubiła Lewina.
— Ma się rozumieć — rzekł Lewin — mojem zdaniem ma to znaczyć, że pani chce zobaczyć się ze mną, czemu też rad jestem nadzwyczaj. Rozumie się, wyobrażam sobie, jak pani, przyzwyczajonej do gospodarowania w mieście, musi się tutaj wszystko wydawać dziwnem i jeśli pani czego bądź potrzebuje, jestem gotów do jej usług.
— Nie! — z początku w istocie było nam niewygodnie, lecz teraz urządziliśmy się już doskonale, a to dzięki naszej starej niańce — mówiła Dolly, wskazując na Maryę Filimonownę. Marya Filimonowna, domyślając się, że o niej mowa, wesoło i po przyjacielsku uśmiechała się do Lewina. Marya Filimonowna znała Lewina, wiedziała, że nie można sobie życzyć lepszego męża dla Kiti i pragnęła, aby te projekty doszły do skutku.
— Niech pan siada, zrobimy panu trochę miejsca — odezwała się Marya Filimonowna.
— Dziękuję, wolę się przejść. Dzieci, kto razem ze mną spróbuje ścigać się z końmi?
Dzieci znały Lewina bardzo mało, nie pamiętały, kiedy go widziały po raz ostatni, lecz nie objawiały względem niego tej nieśmiałości i dziwnego wstrętu, jaki dzieci okazują często nieznajomym dorosłym, którzy nie umieją im się podobać, gdyż są nienaturalni z niemi. Można podejść nienaturalnością najbardziej rozumnego, przenikliwego człowieka, lecz najbardziej ograniczone dziecko pozna się na niej i okazuje ku niej wstręt, choćby była jaknajstaranniej ukrywaną.
Lewin mógł mieć najrozmaitsze wady, ale nie było w nim ani śladu nienaturalności, więc dzieci od razu okazały mu przychylność, jaką widziały na obliczu matki.
Dwoje starszych wyskoczyło zaraz z powozu i pobiegło za nim tak samo, jak byłoby pobiegło za matką, niańką lub miss Hull. Lili również chciała iść do Lewina, więc matka podała mu dziewczynkę, a on posadził ją sobie na ramiona i pobiegł prędko.
— Niech się pani nie boi, Darjo Aleksiejewno — wolał Lewin, uśmiechając się — nie mogę jej przecież ani upuścić, ani rozbić.
Patrząc na jego zręczne, silne, ostrożne i uważne ruchy, matka uspokoiła się i wesoło i zachęcająco uśmiechając się, spoglądała na niego. Tutaj na wsi w towarzystwie dzieci i sympatycznej Darji Aleksiejewny, Lewin był w doskonałym humorze, w jakim bywał dość często i za który Marja Aleksiejewna szczególnie go lubiła. Biegając z dziećmi, Lewin uczył je gimnastyki, rozśmieszał miss Hull swą zabawną angielską wymową i opowiadał Darji Aleksiejewnie, jak spędza czas na wsi.
Po obiedzie Darja Aleksiejewna siedząc z nim sam na sam na balkonie, skierowała rozmowę na Kiti.
— Czy pan wie, że Kiti przyjedzie tutaj i spędzi ze mną resztę lata?
— Doprawdy? — zapytał rumieniąc się, i w tej chwili, chcąc zmienić przedmiot rozmowy rzekł: więc mam przysłać pani dwie krowy? Jeśli pani upiera się i życzy sobie liczyć się ze mną, to niech mi pani będzie łaskawą zapłacić po pięć rubli na miesiąc.
— Dziękuję panu bardzo, ale dałam już sobie jakoś rady.
— Zobaczę pani krowy, i jeśli pani pozwoli, wydam odpowiednie polecenia, jak mają je karmić. Cała rzecz polega na paszy.
I Lewin, chcąc uniknąć rozmowy o Kiti, wyłożył Darji Aleksiejewnej teoryę gospodarstwa mlecznego: że krowa jest tylko maszyną do przerabiania paszy na nabiał i t. d.
Lewin opowiadał o tem, lecz pragnął gorąco usłyszyć szczegóły o Kiti, a zarazem lękał się ich, gdyż obawiał się, aby spokój wewnętrzny, który osiągnął z takim trudem, nie obrócił się w niwecz.
— Prawda, ale trzeba nieustannie zwracać na to wszystko uwagę, a kto to będzie robił? — odparła niechętnie Darja Aleksiejewna.
Z pomocą Maryi Filimonowny Dolly tak urządziła całe gospodarstwo, że już jej się nie chciało nic w niem zmieniać, a zresztą nie wiele wierzyła temu wszystkiemu, co Lewin opowiada o gospodarstwie.
Dowodzenia jego, że krowa jest tylko maszyną, która wyrabia mleko, wydały się jej podejrzanemi. Dolly zdawało się, że tego rodzaju twierdzenia mogą tylko szkodzić gospodarstwu; zdaniem Darji Aleksiejewnej, cała ta kwestya nie była tak zawiłą: trzeba tylko, jak twierdziła Marya Filimonowna, dawać krowom więcej paszy i wody, i pilnować, aby kucharz nie wynosił z kuchni pomyj dla krowy praczki. Było to bardzo prostem, dowodzenia zaś o mącznym i zielonym pokarmie dość wątpliwemi i niezrozumiałemi. Najbardziej zaś chciało się Dolly rozmawiać o Kiti.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: J. Wołowski.