Przejdź do zawartości

Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Bolesław Podczaszyński

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Gloger
Tytuł Bolesław Podczaszyński
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1903
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Indeks stron
Bolesław Podczaszyński.
(*1822 — †1876.)
separator poziomy
J

Jak najpłodniej spożytkować i wyczerpać najobficiej wszelką rozporządzalną siłę żywą — pisze Szymon Askenazy — takie jest naczelne prawo ekonomii społecznej, takiem samem prawem rządzą się społeczności ludzkie, im są naturalniejsze ich warunki bytowania i rozwoju. Takiem atoli rzadko przychodzi rządzić się naszej. Ta, przeciwnie, aż nazbyt często wręcz odwrotną stosuje gospodarkę: z najwyższych swoich wykładników duchowych najdrobniejszą wywiązuje zawartość, z najżyzniejszych kłosów najskąpsze dobywa żniwo. Temi słowy znakomity historyk zaczyna przepiękny życiorys ś. p. Stosława Łaguny, tej niepospolitej i niewyzyskanej siły moralnej i umysłowej.

Podług fotografii T. Dutkiewicza.

Słowo w słowo to samo możnaby zastosować do ś. p. Bolesława Podczaszyńskiego, który w całem tego słowa znaczeniu był najuczeńszym z naszych archeologów i budowniczych XIX wieku, ale oddany pracy mozolnej na powszedni kawałek chleba nie zajął nigdy stanowiska ani w hierarchii społecznej, ani w literaturze, do którego dawała mu prawo niepospolita wiedza, głębokość umysłu i idealna zacność duszy. Mieliśmy prawdziwe szczęście znać bliżej tego uczonego badacza naszej przeszłości i dlatego przytoczymy tu całe ustępy z najlepszego jego życiorysu, który skreślił zaraz po zgonie Fel. Maks. Sobieszczański.
Całe życie swoje Podczaszyński oddał wyłącznie nauce, sztukom pięknym i gromadzeniu zabytków przeszłości, którą całem sercem ukochał. Zbiory, pozostawione przez niego, okazały najdowodniej, co może, przy ograniczonych nawet środkach, szlachetna miłość przedmiotu i usilność, skierowana z zapałem do oznaczonego celu naukowego. Z ujmą niezbędnych potrzeb własnych i swojej rodziny, drogą bezwzględnego zaparcia się i poświęcenia doszedł Podczaszyński do olbrzymiej bo około dziesięć tysięcy okazów obejmującej kolekcyi sfragistycznej. Były to przeważnie odciski, ale w znacznej części i dokumenta z pieczęciami i tłoki pieczęci polskich z siedmiu wieków. Więc pieczęcie książąt dynastyi piastowskiej, królów polskich, prymasów, biskupów, wojewodów, kasztelanów, urzędów wszelkich, miast, klasztorów, ziem, szlachty herbowej, cechów, komisyi i dowódców wojskowych. Spojrzawszy na ten wspaniały zbiór, ułożony wzorowo i opatrzony notatkami, mógłbyś sobie pomyślić, że twórcą jego musi być jeżeli nie jakaś instytucya krajowa, to pewnie jakiś magnat polski, ogrzany miłością nauki i pamiątek przeszłości, dla których ocalenia nie szczędził pracy i sumptu. Niestety, żaden magnat nie zdobył się na to w tym kierunku, czego dokonał budowniczy, skromną posadę rządową przy okręgu naukowym warszawskim piastujący.
A przecież obok sfragistyki polskiej Podczaszyński zgromadził największy u nas zbiór oronzów przedhistorycznych, którego mała część, złożona z kilkudziesięciu okazów, odznaczoną była zaszczytnie na zjeździe archeologicznym r. 1876 w Peszcie, a całość została po zgonie uczonego nabyta za rubli 3000 przez Akademię Umiejętności i przewieziona do Krakowa. Podczaszyński posiadał także wielkiej wartości zbiory rycin polskich, map, dyplomatów, rękopisów, rysunków i autografów obok doborowej biblioteki dzieł historycznych i odnoszących się do archeologii, sztuk pięknych i budownictwa w kilku językach. Wszystko ułożone było w szafach i pudłach z nadzwyczajnym porządkiem w nieobszernem mieszkaniu na drugiem piętrze jednego z pawilonów pałacu kazimierowskiego, a nabieralo jeszcze większej wartości przez nadzwyczaj chętne udzielanie na korzyść nauki. Była to bowiem jedna z pięknych i wybitnych cech charakteru uczonego badacza, że nauki swojej nigdy nie skąpił nikomu i przy każdej sposobności życzliwie dopomagał w pracy innym. Przez lat 20 profesorstwa w warszawskiej szkole sztuk pięknych wykształcił całe pokolenie naszych budowniczych, a niejeden z architektów i malarzy zawdzięczał mu cały kierunek i wskazanie drogi, którą poszedł.
Paweł Bolesław Podczaszyński, syn Karola, znakomitego profesora architektury w uniwersytecie wileńskim, znanego chlubnie w literaturze, i Ewy z Palczewskich, urodził się w Wilnie dnia 2-go lipca 1822 r. Nauki pierwsze i średnie pobierał w domu rodzicielskim od najcelniejszych podówczas nauczycieli wileńskich, a od r. 1837 w obu wyższych naukowych zakładach, jakie po zniesieniu uniwersytetu zostały, a mianowicie: słuchał nauk przyrodniczych w Akademii medycznej, a literatury polskiej u profesora Leona Borowskiego w Akademii duchownej; wyższej matematyki u profes. byłego uniwersytetu, A. Wyrwicza, języków starożytnych u profes. Adama Jochera, rysunków u Rustema, Rusieckiego i Wankowicza. Zawczasu pod okiem ojca ucząc się budownictwa praktycznie i teoretycznie, w 12-ym roku życia był już rysownikiem i później odznaczał się niepospolitą biegłością, smakiem i wytwornością w tej sztuce. W 20-ym roku życia udał się za granicę, gdzie rok cały słuchał kursów uniwersyteckich w Berlinie, następnie w Sorbonie, w kolegium francuskiem, w szkole kopalnictwa i w konserwatoryum sztuk i rzemiosł. W roku 1845 został budowniczym w Warszawie, gdzie wezwany przez okrąg naukowy, mianowany nauczycielem rysunków architektonicznych i perspektywy w szkole sztuk pięknych pozostawał przy tej szkole przez cały czas jej istnienia (1845—1865), wykładając teoryę budownictwa, konstrukcyi, kompozycyi oraz historyę tej umiejętności. W ciągu całego zawodu nauczycielskiego starał się Podczaszyński usilnie obudzić w młodzieży zamiłowanie do obranego przez nią powołania i wpoić przekonanie o potrzebie wielostronnego naukowego wykształcenia dla budowniczego, którego działalność w blizkim zostaje związku z wieloma warunkami bytu społeczeństwa.
Z wielką korzyścią dla nauki były jego czterokrotne dłuższe podróże po Europie, które odbywał własnym lub rządowym kosztem dla zwiedzenia wystaw przemysłowych, zbadania ulepszeń architektonicznych w zakładach naukowych, muzeach, bibliotekach, urządzeń służby budowniczej, hygienicznej i t. d. Przy tej sposobności pozawiązywał bliższe stosunki naukowe z najgłośniejszymi uczonymi zachodu, i, jak to widać z ich korespondencyi, był wysoko przez nich ceniony. Mieli tylko, zwłaszcza Francuzi, niemały kłopot z czytaniem jego nazwiska, które ułatwiali sobie brzmieniem wyrazów.
Przy szkole sztuk pięknych utworzył bibliotekę, gabinet techniczny i wzorów i dzieł budownictwa. W r. 1867 przeniesiony został ze stanu nauczycielskiego do służby administracyjnej w tejże władzy edukacyjnej, zamianowany budowniczym okręgu naukowego warszawskiego. Na tym urzędzie, który rozciągał się wprawdzie na obszar całego Królestwa, ale mało był płatny, pozostawał nasz uczony przez lat 9, t. j. do zgonu swego w r. 1876. Dla pomnożenia niewystarczających środków materyalnych Podczaszyński zajmował się prywatną praktyką budowniczą, sporządzając plany kościołów, kaplic i dworów dla prowincyi, co wyczerpywało nadmiernie jego siły i zabierało czas, który dla naukowego piśmiennictwa mógł być stokroć pożyteczniej spożytkowany. Na życiu Podczaszyńskiego ciążyło fatum przysłowia, iż «lepszym jest łut szczęścia, niż funt rozumu.» Raz jeden tylko zabłysnął mu promyk nadziei, gdy rada miasta Krakowa przystępowała do obioru budowniczego miejskiego. On jeden zdawał się być stworzony na tę posadę, jako znawca sztuki i architektury starożytnej, mąż rozległej nauki, świetny rysownik, a przytem człowiek nieskazitelnej cnoty. Dwa kandydowało nazwiska, oba z Warszawy. Jedno znane całemu światu uczonemu, drugie prawie nikomu. Padły głosy, i Podczaszyński przepadł, bo wstrętną dla niego była myśl agitacyi. Prawie jednocześnie spotkał go i drugi bardzo niemiły zawód. Poproszony został o plan przebudowy pałacu w Sieniawie i projekt gmachu na muzeum książąt Czartoryskich w Krakowie. Podczaszyński poświęcił sporo czasu na wygotowanie tych planów, które następnie poddane były ekspertyzie jakiegoś budowniczego Francuza w Paryżu. Ten, będąc sam interesowany w tej sprawie, wydał opinię niekorzystną i robotę Podczaszyńskiego, jako nieprzyjętą, ocenił nad wyraz marnie.
Podczaszyński pisał nie tylko w języku ojczystym, lecz także we francuskim i niemieckim. W r. 1850 zaczął wydawać czasopismo Pamiętnik sztuk pięknych. Do r. 1855 wyszedł tom 1-szy, z trzech części złożony, i tomu 2-go część 1-sza. Pamiętnik redagowany był starannie, ale dla niedostatecznej ilości prenumeratorów upadł. Gdy w r. 1856 urządzona została świetna wystawa starożytności w pałacu hr. Augustów Potockich, Podczaszyński zredagował krytycznie: Katalog wystawy starożytności i przedmiotów sztuki, a później wydał Przegląd historyczny starożytności krajowych. Była to właściwie odbitka całego szeregu jego cennych artykułów, pomieszczonych w odcinku «Kroniki wiadomości krajowych i zagranicznych. W r. 1849 wyszła sposobem autografowanym Nauka Perspektywys, kurs, ułożony dla uczniów szkoły sztuk pięknych. Pomieszczał także dość liczne rozprawy i artykuły po różnych czasopismach i dziełach często zupełnie bezimienne.
Przygotowywał Podczaszyński trzy obszerne dzieła do druku: 1) Nauka budownictwa w 5-ciu tomach; 2) Żywoty i prace budowniczych i rzeźbiarzy w Polsce i 3) Sfragistykę polską. Atoli śmierć przedwczesna i prace urzędowe lub zarobkowe przeszkodziły ukazaniu się dzieł powyższych, przynosząc tem niepowetowaną szkodę dla nauki polskiej. Po śmierci bowiem Podczaszyńskiego cenne jego zbiory rozproszyły się po świecie, a wśród budowniczych i uczonych nie pozostawił spadkobiercy, który spożytkowalby cały ogrom notatek i wypisów. Tu nadmienić jeszcze wypada, że wykonał wiele artystycznych rysunków do «Wzorów sztuki średniowiecznej» wydanych przez Aleksandra Przeździeckiego i Rastawieckiego, którzy często udawali się do niego po światłą radę. Niemniej do kilku medali, np. wybitych na pamiątkę ministra Mostowskiego, otwarcia Akademii medycznej w Warszawie, wypadków d. 8-go kwietnia i t. d. Gdy Towarzystwo naukowe krakowskie przekształcone zostało na Akademię Umiejętności, został Podczaszyński jednym z pierwszych jej członków.
Krótki niniejszy żywot uczonego męża, bę dący tylko streszczeniem napisanego obszerniej w Tygodniku Illustrowanym (r. 1876) przez F. M. Sobieszczańskiego, zaczęliśmy od słów Szymona Askenazego, piszącego o Łagunie, i kończymy słowami tegoż, że żalem przejmowała nas myśl o społeczności, wydającej ludzi, którymi szczyciłyby się najoświeceńsze społeczeństwa Europy, a którzy wśród nas, w oczach naszych zwiędli w cieniu i półbycie. Trzech takich ludzi znaliśmy bliżej osobiście: Stosława Łagunę, Wincentego Korotyńskiego i Bolesława Podczaszyńskiego.

Zygmunt Gloger.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Gloger.