Żyd wieczny tułacz (Sue, 1929)/Tom IV/Część czwarta/Rozdział XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Żyd wieczny tułacz
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk "Oświata"
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Juif Errant
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIII.
PANI DE LA SAINTE-COLOMBE.

Otrzymawszy od Rodina szczegółowe instrukcje, Nini-Moulin udał się do pani de la Sainte-Colombe.
Wprowadzimy czytelnika do przybytku, w którym ta dama prowadziła od niejakiego już czasu tajemną rozmowę z Nini-Moulinem.
— Co u djabła... od dziś aż do jutra, mój gołąbku zawołała od niechcenia pani Sainte-Colombe — co też ty mówisz, ja już więcej niż rok nie słyszałam, iżby o niej mówiono... O! tak... z tem wszystkiem, kiedym się spotkała z Antoniną, miesiąc będzie temu, powiedziała, mi gdzie jest.
— A więc... czy tym sposobem, o którym wprzód myślałaś, nie możnaby odnaleźć jej?
— Tak... mój szałapucie, ale cóż chcesz? rozpoczynać znowu takie interesy, kiedym już od nich trochę odwykła, nie będzie to dobrze...
— Jakto! moja śliczna przyjaciółko! ty, co jesteś tak dobra, ty, co tak pracujesz około swego zbawienia... wahasz się uczynić kilka kroków... nieprzyjemnych... choćby też i takie były, kiedy idzie o dokonanie przykładnego czynu... kiedy idzie o wyrwanie tej młodej dziewczyny ze szponów djabła...
Tu papuga Barnabasz odezwała się dwoma doskonale wymówionemi przekleństwami.
W pierwszem uniesieniu gniewu pani Sainte-Colonoe krzyknęła z zapalczywością, zwróciwszy się do papugi:
— Cicho ty... (tu wymówiła wyraz również sprośny jak ten, który dopiero co wymówił Barnabasz). A to jakby umyślnie... Wczoraj jeszcze, z jej przyczyny, zawstydzić się musiał ksiądz Corbinet... A będziesz ty mi milczała.
— Ale dlaczego koniecznie tę dziewczynę, a nie inną, mój kochany? Czy to dlatego, iżby ona miała być jaką osobliwością?
— Tak, zapewne, moja przyjaciółko, bo inaczej ta biedna matka obłąkana... którą chcą przywrócić do zdrowych zmysłów, nie odzyskałaby ich, jak należy, i jak tego sobie życzą.
— Obiecuję... i lepiej jeszcze zrobię... pójdę natychmiast, pójdę, gdzie potrzeba i zrobi się jeszcze prędzej.. Tego wieczora jeszcze będę wiedziała, jak się rzecz ma, i czy będzie można lub nie...
Potem obróciwszy się do swej pokojówki, która właśnie weszła, rzekła:
— Moja łanio, powiedz Ratyzkonowi, aby mi sprowadził dorożkę, i daj mi aksamitny maczkowy kapelusz z piórami.
Kiedy służąca wyszła wypełnić rozkazy swej pani, Nini-Moulin zbliżył się do Sainte-Colombe i rzekł jej zcicha skromnym, czułym tonem:
— Przynajmniej pamiętać będziesz, moja piękna przyjaciółko, że tego wieczora nie mówiłem ci ani słowa o naszej miłości... czy będziesz pamiętała o tem?
W tej chwili Sainte-Colombe właśnie zdjęła swój zawój; nagle się obróciła i ten ubiór wsadziła na łysą czaszkę Nini-Moulin, z głośnym śmiechem.
Pisarz jezuicki okazał wielkie zadowolenie z tego dowodu zaufania, i w chwili, kiedy służąca wracała z szalem i kapeluszem swej pani, pocałował czule zawój, obejrzawszy się znienacka na panią Sainte-Columbe.

Nazajutrz po tej scenie, Rodin z twarzą, jak się zdawało, triumfującą, oddał sam list na pocztę.
Na tym liście był napis:

Do pana Agrykoli Baudoin,
przy ulicy Brise-Miche, N. 2, w Paryżu.
(bardzo pilne).


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.