Życie i poezja Owidjusza/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Morawski
Tytuł Życie i poezja Owidjusza
Pochodzenie Przemiany
Życie i poezja Owidjusza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1933
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała publikacja
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

3.

Trzy więc epoki rozróżniliśmy w twórczości Owidjusza, erotyczną, baśniową czyli epicką, a wreszcie płaczliwie-elegijną. Z pierwszej epoki mamy trzy księgi jego elegij p. t. Amores, czyli zbiór wierszy miłosnych, pełnych jaskrawej swywoli. Powagi w tych wierszach niema ani źdźbła, bo żadne serdeczniejsze przywiązanie ich nie uszlachetniło. Przelotne sentymenta chwili znalazły w nich swój wyraz wymowny; z kwiatka do kwiatka motylkuje ten człowiek niestateczny, zmieniający co chwilę bohdanki, istny desultor amoris. Zamiast miłości występuje pożądanie, a liryka, która u nas lubuje się w półtonach i półcieniach, wypowiada i dopowiada tu wszystko, nurza się w pełni i jasności. — Retoryka i retoryczne wykształcenie skłoniły go następnie do napisania zbioru listów miłosnych, w których rozmaite niewiasty mitologji wyznają przed umiłowanymi bohaterami swe uczucia i skarżą się na zdradę lub obojętność kochanków. Do tego przystąpiło 6 listów, które zawierają korespondencję miłosną między Parisem i Heleną, Hero i Leandrem, Akontiusem i Cydippą. Są to także niewątpliwie Owidjusza utwory. Wszystkie te listy, zwane także Heroidami, są deklamacjami, opowieściami lirycznemi, w których pisarz uczucia augustowskiej epoki przenosi na postacie baśni i podań. Wśród listów miłosnych heroid jest list Medei do Jazona. Przedmiot ten natchnął Owidjusza w epoce erotycznej twórczości do wyjątkowej dramatycznej próby. Tragedja jego Medea, przedstawiająca demoniczną miłość, zazdrość i zemstę czarodziejki z Kolchidy na wiarołomnym kochanku, nie zachowała się nam, a była zapewne podobnie retoryczną, jak późniejsze deklamacyjne tragedje Seneki filozofa.
Potem zabrał się Owidjusz do teorji miłości. Usus, praktykę miał za sobą, to mogło wytworzyć teorję i sztukę. Napisał tedy w pierwszym rzędzie mały poemat o kosmetyce twarzy — de medicamine faciei, wtłaczający w powagę i nastrój dydaktyczny fryzjerskie iście natchnienia; panie rzymskie potrzebujące ratunku w kosmetykach, szukałyby ich niewątpliwie raczej u aptekarzy, niż w dystychach figlarnych Owidjusza. — Po tym figliku przyszło bardziej obszerne dzieło, poemat: Ars amatoria, o sztuce kochania. Chciał więc jej uczyć współczesnych Owidjusz. Ale ta sztuka dziwaczna chce nam raczej przedstawiać rozmaite sztuczki, zasadzki, wybiegi miłostek, a nie o wzniosłej miłości rozprawiać. Trzy księgi podają z kolei wskazówki naprzód mężczyznom, następnie kobietom, zakon życia dla tych bezczynnych, inertes, którzyby plonów kultury z błogiem uczuciem wyłącznie używać chcieli, nie zakłócając sobie swobody ani myślą o wielkich hasłach społecznych i politycznych Augusta, ani troską o przyszłość narodu. Forma poważna, dydaktyczna, kłóci się z treści błahością. Jest w tem jakiś nastrój parodji, którą autor droczy czytelnika. Humor znaczy się w zręcznych zwrotach, rozsianych po całym poemacie. Przedewszystkiem w tym utworze poznać możemy w całej pełni panowanie Owidjusza nad językiem, który nagina do wszelkich myśli i odcieni myśli, do udanej powagi i rzeczywistej ironji, z którym igra, jak tylko skończony wirtuoz igrać potrafi. Igrał on także z moralnością i to się zemściło na wielkim żartownisiu augustowskiej epoki. — Retoryczne ćwiczenia skłoniły go do napisania następnie przepisów zaradczych przeciw rozpanoszeniu się miłości. W szkole retorycznej kazano młodzieńcom jeden i ten sam temat dwustronnie oświecać, z przeciwnych stanowisk raz go sławić, innym razem potępiać. Owidjusz przeciwstawiał więc swej sztuce teraz lekarstwo na miłość, Remedia amoris. Ten sam uśmiech, który swywolił dotąd motylkując, towarzyszył tym leczniczym receptom; niektóre rady wydają się poważnemi, inne zakrawają na dowcipy wiecznie żartobliwego poety. Zaleca on tedy jako antydot na miłość zajęcia, pobyt na wsi, omijanie pokus i teatrów, wystrzeganie się książek rozwiązłych; a z drugiej strony przepisuje figlarnie zmienność w sentymentach, rozdrabnianie swych uczuć, a więc wybijanie klina klinem i t. p. zaradcze środki. Sztuczkami kleił romanse i również sztuczkami chciałby je rozklejać. W każdym razie całym tym szeregiem utworów zyskał sobie poeta tytuł »barda miłości«, którym za dni szczęścia się chełpił.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Morawski.