Św. Marya Magdalena (Zagórski, 1881)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Zagórski
Tytuł Św. Marya Magdalena
Pochodzenie Z teki Chochlika. O zmierzchu i świcie
Wydawca F. H. Richter
Data wyd. 1881
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ŚW. MARYA MAGDALENA.
P. MIECZYSŁAWOWI PAWLIKOWSKIEMU
poświęcam.
3. A Marya wziąwszy funt maści szpikanardowej bardzo drogiej namazała nogi Jezusowe, i otarła włosami swemi nogi jego, i napełniony był ów dom wonnością onej maści.

4. Tedy rzekł jeden z uczniów Jego, Judasz syn Szymona, Iskarjot, który go miał wydać:
5. Przecież tej maści nie przedano za trzysta groszy, a nie dano ubogim?
6. A to mówił, nie ażeby miał pieczę o ubogich, ale że był złodziejem, i mieszek miał, a cokolwiek włożono nosił.

Ew. u św. Jana. Rozdz. XII. w. 3 do 6.

Odepchnęli biedną bez nadziei.
Ani wiedząc, kędy zwrócić kroki,
Szła jak sarna osaczona w kniei; —
Wokół serca twardsze od opoki,
Przed nią hańba, i żal bez nadziei!

Więc szła światem szukać zapomnienia,
Przed świętoszków śmiechem uchodząca,
Uchodząca przed głosem sumienia; —
Lecz śmiech ludzki ścigał ją bez końca,
I ścigały nieszczęsną — wspomnienia!


Niepamięci obietnicą wabi
Grób już nędzną, aż nagle zatętni
Wieść po kraju o „litośnym Rabbi“; —
Mistrz ten woła: „Pójdźcie do mnie smętni!
Pójdźcie do mnie, ja was wesprę, słabi!“

Więc jest jeszcze — jest nadzieja dla niej!
Jest litośne serce, co pokutną
Nie odtrąci — szyderstwem nie zrani!
Jest dłoń święta — dłoń co wesprze smutną!
— O radości! Jest nadzieja dla niej!

Ach, przed sercem onem się ukorzyć,
I rozpłakać we łzach całą duszę!
Ach, przed „dobrym“ tym „mistrzem“ otworzyć
Bolów tajnie! ducha obmyć w skrusze!
Ach, zapłakać!... Zapłakać to ożyć!

Ni ją straszy więcej niegodziwa
Wrzawa wzgardy, ciągle za nią grzmiąca;
Skowronkami już jej pierś rozrywa
Myśl, że padnie przed tym mistrzem drżąca,
I zapłacze — zapłacze szczęśliwa.

Więc pobiegła podobna do łani,
Gdy spragniona do wód żywych spieszy,
Szukać Tego, co właśnie w Betanii
Miłosierdzia zakon wieścił rzeszy;
— Szła, podobna do spragnionej łani.


I jak ptaszę ranne łowca grotem
Padła korna — drżąca — we łzach cała,
U stóp „Rabbi dobrego“, a potem
W wonnych maściach nogi mu kąpała,
Obnizając je swych włosów splotem.

U stóp Mistrza płonąca miłością,
Trwała — czerpiąc z słów jego otuchy,
Znicestwiona szczęściem i żałością;
— Od ofiary tej, i od tej skruchy
Dom się cały napełnił wonnością.

I rzekł Judasz, ów co był złodziejem:
— „Uczyniła ujmę snać mizernym,
Kąpiąc nogi Mistrza tym olejem“.
A to rzekł nie duchem miłosiernym,
Lecz, że nosił trzos i — był złodziejem.

I jął gromić biedną głosem srogim:
— „Wżdy rozrzutność twoja oczywista!
Źleś tym skarbem szafowała drogim;
Sprzedać było go za groszy trzysta,
I pieniądze te rozdać ubogim“.

Tedy rzecze Rabbi litościwie:
— „Precz ją trapisz słowami niechęci,
I uczynek jej sądzisz skwapliwie?
Wszak poczęła tak dla mej pamięci,
A co mogła — zrobiła godziwie.


I zaprawdę mówię wam, że wszędzie,
Kędy w świecie będzie powiadanem
Dobrej wieści tej błogie orędzie,
Wszędy tam jej imię będzie znanem,
I ofiara jej sławioną będzie!“

Tedy odszedł Judasz — zagniewany
Słowem Mistrza — do ludu zwierzchników,
By Go wydać; — i dały kapłany
Judaszowi trzydzieści srebrników;
Krwi zapłatę. — I był Mistrz pojmany.

I cierniami skronie Mu zwieńczono
I na krzyżu potem Go rozpięto,
I przebito włócznią Jego łono,
I w kamiennym grobie Go zamknięto,
A nad grobem straże postawiono.

Ale śmierć nie miała nad Nim mocy,
I wstał zmartwych w majestacie chwały,
I jak o Nim pisali prorocy,
Bramy piekieł zmódz go nie zdołały;
— Nie ma bowiem śmierć nad Prawdą mocy!

A gdy przyszła nad grób Jego smutna,
Ta, co maścią nogi Mu kąpała,
Płacząc, że Go wzięła śmierć okrutna,
Pierwsza chwałę Jego oglądała
Ta miłością płonąca — rozrzutna!

∗             ∗

Ciebie również o Polsko, niebogo
Ściga dzisiaj zarzut Iskarjotów,
Że cierniową kroczyć woląc drogą,
Niż się spodlić spokojem Helotów,
Byt swój chciałaś okupić — za drogo!

Urągają Ci szydząc ze złością,
Żeś spaliła na stosie ofiernym
To, co oni zdobyć chcą podłością;
— Mówią to, nie duchem miłosiernym,
Ale trzosem swoim i chciwością.

Jednak próżna wrzawa tych puszczyków,
Co swym wrzaskiem chcąc powstrzymać zorze,
Lżą pamięci prawdy bojowników; —
— Czerń ta jadem swym nas oplwać może,
Lecz nie znajdzie w nas nigdy wspólników!

A gdy przyjdzie ludów przebudzenie,
I gdy szczęścia dzień zabłyśnie smutnym;
Wierzym Polsko, że w słusznej ocenie
Wiary, najpierw zjawisz się rozrzutnym,
Tak jak Chrystus — Maryi Magdalenie! —

22. stycznia 1876.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Włodzimierz Zagórski.