Św. Jacek/Szkoła Świętych w Krakowie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Staich
Tytuł Św. Jacek
Podtytuł Pierwszy Ślązak w chwale błogosławionych
Wydawca Księgarnia i Drukarnia Katolicka Sp. Akc.
Data wyd. 1934
Druk Księgarnia i Drukarnia Katolicka Sp. Akc.
Miejsce wyd. Katowice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Szkoła Świętych w Krakowie

Prawie natedy, kiedy kończono owe pierwotne budowle i kiedy miały się odbyć uroczyste wprowadziny Braci Kaznodziejskich do nowej siedziby, zjechał do Krakowa wysoki dostojnik rzymski, wysłannik papieża Honorjusza III, kardynał Grzegorz de Crescentiis, objeżdżający Czechy, Morawy, Miśnię, Danję i Polskę. Biskup Iwo, w porozumieniu z Jackiem i jego towarzyszami, postanowił skorzystać z obecności owego dostojnika Kościoła, wielkiego przytem przyjaciela dominikańskiego zakonu i całą uroczystość poświęcenia kościoła, oraz objęcia klasztoru przez naszych Braci naznaczył na dzień św. Grzegorza, patrona kardynała, obchodzony 12 marca, co znowu dowodzi, jak wysoko ważył sobie gorliwy pasterz chwilę objęcia pierwszej w Polsce placówki przez nowy zakon i jego przedstawiciela, Jacka.
Sama uroczystość musiała mieć przebieg wspaniały i musiała wywołać wielkie zbudowanie wiernych. Dowodzi tego znamienny wypadek. Oto bratanek kardynała Grzegorza, słynny profesor prawa kanonicznego w rzymskiej uczelni, Jakób de Crescentiis, towarzyszący stryjowi, jako powiernik i rzecznik, wzruszony przebiegiem uroczystości, a zwłaszcza zachowaniem się Jacka, przypadł do jego nóg podobnie, jak to ongiś uczynił Jacek wobec św. Dominika i gorąco począł prosić o przyjęcie do krakowskiego zgromadzenia. Kard. Grzegorz, sam widocznie wielce zbudowany osobą Jacka, obejmującego w nowym klasztorze przełożeństwo, chętnie zezwolił bratankowi na pozostanie w polskiem zgromadzeniu Dominikanów, mających takiego świątobliwego przewodnika. Wychowany w szkole św. Jacka Jakób, był wzorowym zakonnikiem i oddał później polskim Dominikanom i polskiemu Kościołowi wielkie usługi, czego dowodem jest list Grzegorza IX, pisany w dziesięć lat potem, w którym to liście papież powierza Jakubowi sprawę biskupstwa na Rusi.
Podobnie jak Jakób, budowali się Jackiem wszyscy, którzy weszli z nim w jakąkolwiek styczność, a najwięcej zbudowania brali z jego osoby oczywiście ci, którzy byli najbliżej niego i którzy tego zbudowania szukali. Takimi byli ci, którzy za przykładem owego włoskiego przybysza porzucali świat i pragnąc swoje życie poświęcić Bogu, garnęli się do krakowskiego klasztoru pod opiekuńcze skrzydła świątobliwego przeora. A ponieważ sława świętości przeora rozchodziła się coraz szerzej, przeto i liczba napływających rosła coraz więcej i w niedługim czasie skromny rozmiarami klasztorek wypełnił się po brzegi.
W podwawelskim grodzie pojaśniało od białych siermięg dominikańskich i szybko nadchodziła chwila, której wychowankowie Jackowi „jako pszczoły w wielkiej się liczbie rojące i jako ptacy po wszystkim świecie miód słodkiej nauki w uściech noszący rozlatać się mieli“, jak później pisał ks. Piotr Skarga w żywocie Świętego. Oto bowiem z krakowskiego „wyroju“ powstają już w roku następnym, czyli 1224 nowe zgromadzenia w Kamieniu pomorskim i w Sandomierzu, roku 1225 we Wrocławiu, 1227 W Gdańsku, a następnie w Kijowie, Chełmnie, Bolesławiu, Opolu, Raciborzu, Świdnicy, Głogowie, Oleśnicy i Oświęcimiu, licząc tylko takie, które do życia powoływał jeszcze sam św. Jacek i których ilość, razem ze zgromadzeniami, powstałemi po jego śmierci w granicach dawnej Rzeczypospolitej pod koniec XVIII w. dosięgła liczby dwustu dziewięciu zgromadzeń męskich i czternastu zgromadzeń panieńskich.
Dawni żywotopisarze podają nadto, że w uroczystości poświęcenia krakowskiego klasztoru, brały udział dwie najbliższe sercu Jacka istoty, pani Iwonja i pani Bożenna, z których pierwsza była jego babką, a druga matką. Obie niewiasty, przywiedzione do Krakowa serdeczną tęsknotą za ukochanym wnukiem i synem, zamieszkały w domu, położonym naprzeciw klasztoru, a zwanym „domem Odrowążów“.
I te właśnie panie, Iwonja i Bożenna, wstąpiwszy do III-go Zakonu św. Dominika, dały początek żeńskim zgromadzeniom dominikańskim w Polsce, których pierwszym klasztorem była ich siedziba, czyli „dom Odrowążów“. Za przykładem obu bogobojnych niewiast bowiem poszły wkrótce niewiasty inne, zarówno szlachcianki, jakoteż mieszczki, panny i wdowy, które wiedzione pragnieniem świątobliwego życia, a pobudzone natchnionem słowem św. Jacka, opuszczały swoje środowiska i przenosiły się do domu „Sióstr pokuty“[1], jak wówczas nazywano siostry trzeciego zakonu dominikańskiego.
Zbyteczne dodawać, że duch świątobliwości między „Siostrami pokuty“ najwyżej kwitnął wtedy, gdy pośród nich przebywały jeszcze obie czcigodne niewiasty, Iwonja i Bożenna i gdy do „domu Odrowążów“ dolatywał jeszcze żywy głos św. Jacka. Świętość bowiem najłacniej udziela się bezpośrednio. Dowodzi tego mnogi zastęp Świętych, błogosławionych i świątobliwych, otaczających osobę Jacka, gdzie oprócz bł. Czesława, stoją jeszcze bł. Sadok z czterdziestu ośmiu towarzyszami, umęczonymi roku 1260 w Sandomierzu przez dzikich Tatarów. Obok nich wybija się czcigodna postać pierwszego biskupia Litwy i wiernego towarzysza apostolskich podróży św. Jacka, i wychowanka krakowskiego klasztoru, bł. Wita, u którego grobu, położonego obok grobu Jackowego działy się liczne cuda, a którego tylko gwoli późniejszego niedbalstwa nie wyniesiono na ołtarze.
Do takich zapomnianych „Świętych“ należą także trzej młodzieńcy, równie cudami tamże słynący i równie wychowankowie Jackowi, Wiesław, Władysław i Wacław. W krakowskiej szkole św. Jacka uświęcał swoją duszę równie „błogosławionym“ nazywany, niejaki Sanktes, który doznawszy od Jacka łaski cudownego wskrzeszenia syna, razem ze synem do zakonu wstąpił. Do tego błogosławionego grona należy także dawny towarzysz św. Jacka, a wychowanek św. Dominika, Herman Morawianin, słynący świętością na Śląsku i zmarły w Opolu 1245 r.
Najwięcej jednak między tymi Świętymi jest takich, którzy wyszedłszy ze szkoły św. Jacka, podążali później w jego apostolskie ślady i kierowali swoje kroki na Wschód, gdzie ginęli albo z rąk dzikich Tatarów, albo też zaciekłych w nienawiści dla rzymskiego Kościoła czarogrodzkich odszczepieńców. Do takich męczenników należy bł. Adrjan, jeszcze r. 1240 razem ze sześciu braćmi w Haliczu zamordowany; bł. Urban, podobnie z dwunastu towarzyszami r. 1245 umęczony; dalej bł. Stanisław, ginący z całem zgromadzeniem w Czerwonogrodzie, bł. Wojciech, bł. Damjan i tam dalej i dalej, aż do liczby czterystu czterdziestu czterech osób, jak wykazują dawne roczniki dominikańskie.




  1. Zgromadzenie to o prostych ślubach dotrwało do 1621 roku, w którym to roku przeniosło się z „domu Odrowąż“ na „Gródek“ i przeobraziwszy się równocześnie na „zakon drugi“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Staich.