By go z niemocy uzdrowił. Bóg, iż mu to łatwie uczynić, 5
Chcąc tej jego łżej pokusić,
Zdrowie mu dostateczne dał,
Aby na swój ślub pamiętał. On, miasto ślubionych wołów,
Wziąwszy sto wołowych gnatów, 10
Na ołtarz Bogu położył,
A takowe slowa mówił: „Coć przemogę, toć tu dawam,
„Wiesz ty, iz ja wołów nie mam:
„Przyjmiż ten dar nie barzo drogi, 15
„Którym tu dał, czlowiek ubogi“! Bóg, za ten fałsz by go skarał,
We śnie sie mu jest ukazał.
Rzekąc: „Wstań a k morzu sie pośpiesz,
„A tamo wielki skarb najdziesz“! 20 On jak sie skoro ocucił,
Bieżąc tam, na zbójce łuczył:
Którzy jego ułapili
I w więzienie go wsadzili Ale, aby go puścili 25
A pieniędzy iści byli,
Tysiąc im zlotych obiecał,
Któremi też takież zełgał. Łżący kożdy ten zwyczaj ma:
Nikomu ślubu nie trzyma, 30
Powiedając, iż nie wadzi,
Gdy ludzi i Boga zdradzi.
[208]Rimicius (162) De viro inope ei infirmo. [H 58 Ἀνὴρφέναξ]. C (166) Oklamawatel neb podwozugijcý. — FE (68) O chorobie ubogiego.