Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 2.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kto te katolickie tłumy tak wrogo usposobił? Nie Jezuici, a przynajmniej nie oni sami, ale naturalny bieg wypadków, niemoc różnowierstwa wskutek wewnętrznych niezgod i ubytku możnych protektorów i wyznawców, i spotęgowany przez biskupów, kler świecki i zakonny, duch katolicki w masach ludności. Wtenczas, w XVII wieku, nikt nie był „letni“, obojętny, ale albo „gorący“ heretyk, albo „gorący“ Katolik. Katolicy zaś, doznawszy w latach 1550—1589 wiele ze strony dyssydentów krzywd, gwałtów, upokorzeń, teraz, będąc w sile, nie czuli się obowiązani do względów dla dyssydentów, jeno wołali: „oddajcie, co nasze, wynoście się, skądeście przyszli!“ Taki był duch czasu w owym wieku w całej Europie, jak dziś duchem czasu jest indyferentyzm i ateizm, o tem pamiętać by powinni historycy tej epoki[1].
Powiedziałem już wyżej (t. I, r. IX, §. 60), że miasta pruskie, zawiązawszy się w konfederacyę, stanęły na czele różnowierstwa polskiego, zanosiły na sejmy stereotypowe gravamina i domagały się zupełnej wolności religii dla wszystkich dyssydentów, nawet w miastach i miasteczkach, gdzie nieliczną garstkę stanowili. Żądali dla nich zborów, szkół, a dla ministrów opatrzenia z funduszów miejskich.

Ale jak pruskie, tak inne królewskie miasta miały swoje przywileje, a do tych należało prawo uchwalania ustaw miejskich. Więc też naprzód Poznań, potem Kraków i inne miasta korzystały z tego przywileju i uchwaliły, prawda, że nie bez zachęty ze strony Jezuitów, nie wpuszczać do rady miejskiej i magistratur różnowierców, odebrać prawo obywatelstwa miej-

  1. Pamiętał Wł. Łoziński w swem pięknem dziele: „Patrycyat i mieszczaństwo lwowskie“ wyd. 2, str. 339: „To już nie sprawa między ludźmi a ludźmi, między religią a religią, między narodowością a narodowością — to sprawa między wiekiem a wiekiem, a gniewać się o to, że w XVI i XVII wieku nie było ducha zupełnej tolerancyi i równouprawnienia wyznań, gniewać się o to na ludzi współczesnych, to tak samo, jak wyśmiewać i potępiać ich za to, że nie znali ani siły pary, ani elektryczności. Działo się tak wszędzie bez wyjątku, a działo się daleko gorzej, niż u nas i zaprawdę, z porównania z innymi narodami wychodzimy z wielkim zaszczytem dla naszej przeszłości. Było u nas zawsze daleko więcej tolerancyi, niż gdziekolwiek w Europie“.