Przejdź do zawartości

Strona:Polska w r. 1811 i 1813 T.1.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pana, wiernego Francji, i poświęcić się temu, co wówczas nazywało się ojczyzną niemiecką.
Jadąc do Polski, szedłem niejako za wolą przeznaczenia. Misja ta była mi przepowiedzianą przed czternastu laty. Szczegół ten zasługuje na wzmiankę. Mianowany w roku 1797 sekretarzem legacji w Szwajcarji, jechałem do Bazylei, z całą skromnością republikańską, bo dyliżansem stasburskim. W powozie tym dostałem za towarzyszów trzech szlachciców polskich, wracających z Paryża, dokąd byli wysłani przez tajemny patryjotyczny związek w celu uproszenia pomocy przeciw swoim ciemięzcom. Republika francuska nie była wtedy w możności zaspokojenia ich życzeń. Zaprzątnięta wewnętrznemi niesnaskami, zanadto obawiała się koalicji wielkich mocarstw, ażeby chciała ją wywołać przez rzucenie się w awanturnicze przedsięwzięcie. Zatem choć deputowani polscy wracali do swoich z czczemi słowami i mglistemi obietnicami, nie przeszkadzało to, że wieźli ze sobą niewyczerpany skarb w nieszczęściu — nadzieję. Bywają wreszcie chwile, w których rzeczy najniepodobieńsze zdają się być podobnemi; bywają i ludy wierzące we wszystko. Szczęśliwymi mogą się nazwać w niedoli ci, co wiary w przyszłość nie tracą! Wiara taka sama przez się jest środkiem zbawienia.
Taka była Polska i taką stała się napowrót. Przestawszy istnieć pod własnym rządem, podzielona między różnych panów, zawsze tworzyła jeden naród w moralnem znaczeniu. Ludność jej ujarzmiona i pokawałkowana, pomimo demarkacji zaborczych, tworzyła ciało jednolite, opierające się usiłowaniom rozbicia.
Rozbiór Polski od samej młodości mojej napełniał mię wstrętem, wzmagającym się latami. Jednozgodność uczuć między owymi trzema wysłańcami polskimi a mną, ułatwiła poznanie się. W rozmowie poufnej zapalona wyobraźnia nasza uniosła nas w wysokie sfery. Marzyliśmy o karze niebios, spuszczonej na autorów niecnego