Przejdź do zawartości

Strona:Polska w r. 1811 i 1813 T.1.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu rękojmią spokoju i prawdziwego szczęścia. Liczy też jedynie na jego pomoc w kłopotach powiększonych świeżymi ukazami gabinetu petersburskiego.
Gdy wówczas cesarzowa była przy nadziei, więc przedmiot ten dostarczył wątku rozmowy z królową i księżniczkami. Powiedziano mi, że arcyksiężniczki austrjackie zaczynają zawsze od córek, lecz jeżeli ten porządek się zmieni, przypisać to można szczęśliwej gwiaździe Napoleona. Słowa te tchnęły niejakiem pochlebstwem, wszakże jeżeli pochlebstwo gdziekolwiek było niewinne i blizkie prawdy, to jedynie na tym cnotliwym dworze.
Ministerjum saskie miało wtedy pewne obawy ze strony Petersburga i Berlina. Dowiedziano się różnemi drogami, że do Prus wprowadzono broń, bądź przez Rosję, bądź przez Anglję, w skrzyniach lub beczkach, mających mieścić co innego. Duch ludności pruskiej i część dworu berlińskiego budziły w nas słuszne podejrzenia. Gdyby w tej chwili wojna była wybuchła, niezawodnie Prusy, które w następnym roku trzymały się z nami razem, byłyby wystąpiły przeciw nam.
O wszystkiem co wtenczas się działo, zostałem uwiadomiony przez ministra spraw zagranicznych p. Senft-Pilsach. Minister ten po większej części winien był wyniesienie swoje Francji.
Będąc posłem saskim do cesarza Napoleona, znalazł u niego łaskawe przyjęcie; a trzeba wiedzieć, że w owej epoce powodzenie ajenta dyplomatycznego w Paryżu, robiło go odrazu ministerjum spraw zagranicznych we własnym kraju. P. Senft był w r. 1811 i do końca 1812 r. pozostał gorliwym stronnikiem systematu francuskiego. Zresztą człowiek ten miał charakter słodki i ujmujący układ. Stosunki nasze były jak najlepsze, aż do chwili, w której porwany zapałem patryjotycznym, ściganym później przez monarchów jak zbrodnia, a podniecanym zrazu jak cnota — uznał za powinność opuścić swego