Przejdź do zawartości

Strona:Polska w r. 1811 i 1813 T.1.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzajem obowiązującego do skrupulatnej delikatności. Taki goniec może być wreszcie pośrednikiem stosunków obustronnie szczerych i życzliwych, przyjaznych nawet, chociażby w gabinetowej polityce zanosiło się już na nieprzyjaźń. Postępek p. Cz… tem więcej był godny pożałowania, iż rzucał wcale niepochlebne światło nietylko na ambasadę rosyjską ............
Stanąwszy w Dreźnie d. 15 marca, zostałem zawiadomiony, jako nazajutrz mogę złożyć listy kredencjonalne królowi saskiemu. Poseł francuski p. Bourgoing[1]), jeden z weteranów dyplomacji, ostrzegł mię o nadzwyczajnej punktualności zachowywanej na tym dworze. Nigdy król nie chybił ani sekundy w naznaczonej godzinie; a ta ścisłość matematyczna nie mogła iść na karb śmieszności, lecz była jedyną z cnót, jakich ten zacny monarcha miał wiele. U niego każda część dnia miała przeznaczenie, a ta błogosławiona oszczędność godzin, zamieniała w korzyści i dobro ludów, będących celem jego nieustannej pieczy. Przykład monarchy działał dokoła i owa puktualność odbijała się w całej służbie publicznej.
Nazajutrz stawiłem się punktualnie o wyznaczonej godzinie. O tejże godzinie ani mniej, ani więcej, co do minuty, otwarły się podwoje i zostałem wprowadzony.

Stanowisko moje było nader łatwe i przyjemne wobec tego cnotliwego pana. Cesarz poważał go i kochał rzetelnie. Wynurzając jego i moje własne uczucia, nie wykraczałem z granic ścisłej prawdy, co nadzwyczaj rzadko się trafia w zawodzie dyplomatycznym. Ze strony królewskiej życzliwość i ufność również były nieudane. Odpowiedział mi z serdecznem wzruszeniem, że zapewnienie o uczuciach cesarza słyszane z ust moich, jest

  1. Jan Franciszek, ambasador francuski w Dreźnie 1808—1811.