Przejdź do zawartości

Strona:Polska w r. 1811 i 1813 T.1.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ków, jakby wkładał na mnie obowiązek uspokojenia ich. „Niepotrzeba — mówił on — aby się oddawali niebezpiecznym marzeniom. Dziś tworzą państwo czteromiljonowe. Niech się rzucą do wewnętrznych ulepszeń, a lepiej na tem wyjdą, niż żeby gonili za urojeniami, mogącemi ich byt nadwerężyć“. — Oprócz tej publicznej deklaracji nie dano mi żadnych tajnych instrukcji. Słowa Napoleona widocznie były na to powiedziane, aby doszły do imperatora. Wyjechałem z Paryża 26 lutego 1811 r. tegoż samego dnia co i pan Cz…, a dziwnym trafem i tej samej godziny. Spotkaliśmy się też na pierwszej stacji. Zauważyłem na piersiach tego rosyjskiego gościa, że miał je wypchane, widocznie papierami, z tego powodu zrobiłem mu komplement, wynosząc jego kurjerską gorliwość. Niewinna grzecznostka musiała go niezmiernie zaambarasować, albowiem w kilka dni później dowiedziałem się, że owe tak starannie schowane papiery zawierały stan i rozpołożenie naszych wojsk, kupione przezeń od jednego urzędnika z ministerstwa wojny, który, za tę sprawkę pod sąd oddany, poniósł karę śmierci. Tak tedy Rosja chociaż w przymierzu z Francją, ubiegała się wszelkiemi sposobami o dostanie wykazów sił wojennych swego dzisiejszego sprzymierzeńca, w którym przeczuwała jutrzejszego wroga. Podobne podstępy tak były w używaniu w stosunkach jednych mocarstw z drugimi, że nie wspomniałbym o powyższym, gdyby nawet wyłącznie pochodził od ambasady rosyjskiej. Niechby stali ajenci lub ich sekretarze, jak panowie Oubril, Nesselrode i Kraft, korzystali od czasu do czasu z przedajności nikczemników, ażeby dostać wskazówek potrzebnych Rosji — to nie śmiałbym tego potępić, kiedy każda strona używała prawa odwetu; lecz bynajmniej nie taką była pozycja pana Cz… Nie był to bowiem zwykły kurjer gabinetowy, lecz posłaniec, niosący korespondencje od jednego do drugiego cesarza. Taka misja ma coś poufnego, wykluczającego nawet cień podejrzenia, a na-