Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i po brzuchu, ale bierz się do tego z zapałem, a gdy ich już trochę roznamiętnisz, chwyć znów za ptaszka i potrząsaj nim wdzięcznie, aż ci łebek, jako tako do góry zadrze! Im bowiem kota bardziej głaszczesz, tem bardziej ogon wznosi!
PIPPA: To on starcom jeszcze staje?
NANNA: Tak, czasami, przez omyłkę, ale prędko znowu opada.
Gdybyś widziała swego ojca, Panie, świeć nad jego duszą, jak podczas ostatniej choroby usiłował usiąść na łóżku i zaraz bezwładnie sztywny i zimny znów opadał, miałabyś w nim obraz przyrodzenia tych staruszków. Wygląda jak glisda, która się kurczy i wyciąga i w ten sposób naprzód się porusza!
PIPPA: Nauczyliście mnie wszystkiego, co mam czynić, kiedy siedzę na chłopie okrakiem, a także powiedzieliście mi o wszystkich okolicznościowych igraszkach, ale nie wiem jeszcze, jaki temu wszystkiemu ma być koniec?
NANNA: Nie potrzebujesz o nic więcej pytać! Już cię rozumiem i gorliwość twoja napełnia mnie taką dumą, że jestem w siódmem niebie!
Chcesz wiedzieć, do czego służą owe wszystkie małe figliki, które masz robić, kiedy siedzisz na swadźbiącym, jak to się zwykło wyrażać?!
PIPPA: Wsadziliście mateczko palec do właściwej dziury!
NANNA: Przypominasz sobie może, Pippecz-