Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zamknąwszy drzwi od korytarza, Leopold odsunął tę toaletę, ukląkł na dywanie i zajrzał przez dziurkę od klucza.
Ujrzał Urszulę i Renatę.
Ta ostatnia, pochyliwszy głowę, zdawała się rozmyślać.
Pani Sollier patrzała na nią rozczulona.
Śniadanie się skończyło.
— Renato, duszko, — rzekła nagle Urszula, — dla czegóż teraz milczysz?... — Nie pogrążaj się tak w smutku,.. — Mów co do mnie, proszę cię!
Dziewczę podniosło głowę i zwróciło na swoją towarzyszkę oczy zalane łzami.
— O! pani... pani... — wyjąkała, — gdybyś wiedziała ile ja cierpię...
— Wiem... pojmuję... — odpowiedziała Urszula, podnosząc się, aby ją pocałować w czoło, — ale już nie jesteś dzieckiem, a tylko dzieciom wolno jest wpadać w zwątpienie, gdyż są słabe ciałem i umysłem, aby walczyć przeciw boleści... tyś powinna mieć siłę i odwagę.
Renata pochwyciła nastręczającą się jéj sposobność.
— Siłę i odwagę, — rzekła. — Tylko ty mi je dać możesz.
— Ja? — zawołała pani Sollier.
— Ty...
— Jakim sposobem?!
— Nowe życie rozpoczynające się dziś dla mnie, upoważnia mnie do zadania ci znowu niektórych py-