Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tań, które do obecnéj chwili pozostały bez odpowiedzi, lecz na które, obecnie nie możesz mi odpowiedzieć. — Wczoraj miałam opiekuna... przyjaciela... — Mogłam żyć bez troski, gdyż, liczyłam na niego i na jego czułą opiekę, która mnie nigdy nie zawiodła... On umarł, umarł ten, któregom kochała miłością dziecięcą i wdzięczną, i teraz muszę się dowiedziéć o tém, co przedemną ukrywano od dzieciństwa... Życie moje jest zagadką... Dzieeci, które znałam, miały ojca... matkę... albo przynajmniéj, jeżeli były sierotami, dalekich krewnych?... — Kiedym pytała gdzie mój ojciec matką, nie odpowiadano mi i nakazywano milczenie memu sercu, tak samo jak i ustom... — Milczałam, połykając łzy swoje, lecz nie wyrzekałam się. Teraz chcę wiedziéć. — Czy jestem dziecięciem zbrodnidi czy też sierotą? — Czy moi rodzice pomarli czy téż się mnie wstydzą? — Czy pan Robert był przyjacielem mego ojca? — czy sam był moim ojcem? — O! pani Urszulo błagam cię, powiedz mi wszystko!... — Czy mam upaść na kolana i prosić Boga, aby przyjął w swojém miłosierdziu duszę mego ojca, który już nie żyje? — Odpowiedz mi!... — odpowiedz!...
Była ochmistrzyni Roberta Vallerand spoodziewała się tego zapytania.
Przygotowała się na odpowiedź.
— Kochane dziecię, — rzekła całując Renatę, — to prawda, że twoje życie otoczone jest tajemnicą... ale tajemnicą ta, jest dla mnie tak samo nieprzeniknioną, jak i dla ciebie...