Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gabinetu, za nim postępował ów mniemany niemiec.
Otworzywszy tam księgę z czekami, zapełnił pismem własnoręcznem pozostawione miejsce, wypisał cyfrę milion, płatną na okaziciela, i położył podpis.
— Zostałeś zapłaconym! rzekł chwytając szczypce od ognia, stojące przy kominku, i podając na nich czek przybyłemu. Zbogaciłeś się, ale pomimo to żałuję ciebie. A teraz, odejdź!
Zimmermann złożył spokojnie drogocenny papier, jak gdyby nie zwracając uwagi na sposób, w jaki mu został podanym.
— Jeszcze słowo, jeśli łaska, panie wicehrabio, rzekł z ukłonem.
— Uprzedzam pana, że wyczerpałeś moją cierpliwość. Spiesz się więc! zawołał mąż Herminii.
— Czy pan wicehrabia upewnia mnie słowem honoru, że ów uprzejmy człowiek, który przedstawi się jutro w banku dla odebrania pieniędzy, nie napotka tam żadnej trudności?
— To zapytanie jest dla mnie obelgą! odparł pan dc Grandlieu, wszak z pańskiej strony wszystko jest możebnem. Upewniani więc na honor, jak i na to, że pan jesteś rozbójnikiem, że czek podpisany przezemnie natychmiast po przedstawieniu go zapłaconym zostanie, i nikt nawet nie zapragnie wiedzieć, w jak nieczyste ręce przejdą pieniądze wyzyskane tak haniebnym sposobem. Jesteś pan sądzę zadowolonym. Mamże ci więc powtórnie drzwi wskazać do wyjścia?
Zimmermann obdarzony miljonem, skłonił się bardzo nisko, jak w chwili swojego wejścia, wybiegł na schody,