Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

następnie w dziedziniec, i wsiadł do oczekującego na siebie fiakra, od którego zapuścił story, mimo, że panująca ciemność czyniła tę ostrożność zbyteczną.
Kazał jechać na róg ulicy Caumartin i Łazarza.
Podczas drogi, przez uchylone okno powozu, od czasu do czasu wysuwała się ręka, wyrzucając przezeń to szpakowata perukę, to przyprawną brodę, to okulary, i jak gdyby zakrwawioną chustkę, na której jednak czerwone plamy pochodziły z otartego różu.
Fiakr zatrzymał się przed miejscem wskazanem.
Poprzedni Zimmermann gdzieś zniknął, a Croix-Dieu zapłacił za kurs woźnicy osłupiałemu tą metamorfozą.


∗             ∗

Wicehrabia de Grandlieu zostawszy sam w gabinecie, upadł na krzesło przez kilka minut siedział jak skamieniały.
Nie jesteśmy w stanie opisać tortur tej duszy szlachetnej, ani boleści tego wzniosłego serca.
Skoro wicehrabia się podniósł, zwolna, z trudnością, nie pozostało w nim śladu z owej młodzieńczej czerstwości, z elastycznych ruchów ciała, stanowiących taką sprzeczność, z jego białemi jak śnieg włosami. Był to teraz starzec zupełny. Nie dziwna! W ciągu godziny przeżył całe lata boleści!
Usta wicehrabiego drżały nerwowo, gdy wyszeptywał urywane słowa:
— co począć? Co postanowić? Przebaczyć? Przebaczyć tej, którą kochałem nad życie, a która wiedząc o tem dobrze, zrobiła sobie ze mnie igraszkę, szydziła