Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Talent? ach! masz go w całej osobie, w każdym swym palcu! a nawet gdybyś go nie posiadała, nabędziesz przecie wprawy. Młoda, inteligentna i ładna, jak ty dziewczyna, poznać się dać powinna. Toruje to drogę do wszystkiego. Niezadługo przekonasz się, iż miałam słuszność i dziękować mi będziesz. Porzucić teatr. Jakaż myśl szalona! Zresztą powiedz mi, gdybyś opuściła teatr, co poczniesz wtedy? Z czego żyć będziesz?
— Będę robiła to, co robią inne dziewczęta w moim wieku. Będę pracowała.
— Zarabiać chcesz szyciem, lub haftem?
— Tak, ciotko.
— Trzydzieści sous dziennie, nieprawdaż? Taki jest twój zamiar?
— Co począć? Gdy się jest ubogim, biednie żyć trzeba. To nie przynosi wstydu nikomu.
Melania Perdreau wydłużyła swą chudą postać, popoprawiła nad czołem perukę, a podniósłszy w górę kościste ręce, zawołała patetycznie.
— Poświęć tu ciało i duszę dla wychowania dziecka! Odmawiaj sobie wszystkiego ażeby jemu na niczem nie zbywało. Zastąp mu matkę, jaką ja byłam dla ciebie od lat niemowlęcych, a gdy nadejdzie chwila w której spodziewasz się otrzymać nagrodę za tyle trudów i starań, za tyle ofiar z twej strony, spostrzegasz, że wyniańczyłaś i ogrzałaś na swojem łonie niewdzięcznego węża! Dino! sprawiasz mi boleść niewysłowioną! Marzyłam o spokojnej mojej przy tobie starości, o wygodnem mieszkaniu, smacznej kuchni, dobrej kawie, no! i nieco okazalszej niż mam obecnie toalecie.