Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

paść. Po kilku minutach, pokonawszy owo wzruszenie zapytała?
— Cóż pan chcesz odemnie?
— Mam rozkaz zawieźć panią do Paryża.
— Kiedy?
— Bezzwłocznie, tej nocy.
Drżenie konwulsyjne opanowało powtórnie baronową.
— Do mego męża, nieprawdaż? wyjąknęła z przerażeniem. Ach! na imię nieba zaklinam, wszystko na świecie, wszystko! aby nie to! Przewiniłam, tak! srodze przewiniłam, przyznaję, mimo że nie jestem tak dalece winną jak się wydawać to może. Mój błąd jest winą w oczach świata, zbrodnią nawet może w obeo prawa. Zasłużyłam na ukaranie. Niech na mnie wyrok wydadzą, niechaj mnie zamkną w więzieniu, lecz odprowadzić mnie do mego męża, oddawać mnie jemu, panie! to byłoby nazbyt okrutnem! Ach! gdybyś pan wiedział ilem wycierpiała, ulitowałbyś się nademną! Wołałabym umrzeć natychmiast, niż się ukazać przed panem Worms! Gdy nie miał mi nic do zarzucenia, byłam już wtedy tak nieszczęśliwą! a teraz gdym zawiniła przeciw niemu. Ach! on w to uwierzy, wierzyć będzie niezachwianie. Boże! co czeka mnie teraz?
Jobin zadrżał na te wyrazy.
Niepodobieństwem było, aby go oszukiwano w tyle ważnej chwili. Łzy które płynęły strumieniem z oczu pani Worms, niemogły być udanemi łzami. Widocznie owa kobieta obezwładniona, złamana boleścią, ta kobieta którą drżenie przestrachu wstrząsało od stóp do głowy, która wyciągała ku niemu swe ręce błagalnie,