Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Matowa białość policzków, z lekka zabarwionych rumieńcem, zupełnie prawie zniknęła. Na przeźroczysto bladej cerze twarzy, dawały się dostrzedz miejscami plamy sinawe. Na nabrzmiałych, zaczerwienionych powiekach młodej kobiety widniały czarniawe obwódki, jakby podkreślone ołówkiem. Rodzaj mgły pochodzącej z łez. bezustannie wylewanych, przyćmiewał blask jej ciemno błękitnych oczów. Purpura ust pobladła.
Stojąc nieruchoma i niema, Walerja Worms w swej czarnej sukni, z utkwionem przed siebie spojrzeniem, rozpuszczonemi włosami, zdawała się być ujawnieniem trwogi i boleści. Pozostała mimo to piękną, lecz piękną jak męczennica, a nie obwiniona.
Nie uszło to uwagi Jobin’a, który wiedząc dobrze, że kobiety stosownie do okoliczności umieją układać fizjognomię z wyższym talentem po nad najbieglejszego aktora, był przekonanym, że owa zbiegła była zbyt młodą jeszcze, aby módz zostać tak wytrawną komedjantką w podobnie groźnych okolicznościach.
— Mamże zaszczyt mówić z panią baronową Worms? zapytał.
— Jestem w rzeczy samej baronową Worms, odpowiedziała Walerja. A pan kto jesteś?
— Jestem agentem jednego z oddziałów Paryskiej policji, delegowanym przez prefekta na rozkaz prokuratora Rzeczypospolitej.
Posłyszawszy wyrazy: „agent jednego z oddziałów Paryskiej policji, prefekt, prokurator“, pani Worms zachwiała się tak silnie, że zmuszoną była wesprzeć się ręką o poręcz krzesła stojącego w pobliżu aby nie u-