Przejdź do zawartości

Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ze swoimi napomnieniami, szkoła, młodość, cukrownia i ta bieganina, miły Boże, ta niepotrzebna i zbędna bieganina! Jakaś olbrzymia, pomarańczowo-zielona i nakrapiana pluskwa łazi po wzorcach tapety, ale nie idzie prosto przed siebie, jakby chciala dokądś dotrzeć, lecz biegnie szybko to tu, to tam, na chwilkę przystanie i znowu pędzi gdzie indziej. Przygląda się jej całymi godzinami i jest zbyt leniwy, aby wstać i zrzucić ją. A następnie, tak, jeszcze to wściekłe i drażniące bzykanie muchy, która uderza głową o siatkę okienną.
— To już wszystko. Ale to, co dociera tutaj z zewnątrz, gadanie Murzynów, turkotanie młyna, suchy chrzęst palm, szelest znoszonych snopów trzciny, trzaskanie słonecznego żaru i różne tysiączne szmery, i odgłosy, to nic osobliwego, to tylko pozór czegoś. Można przymknąć oczy i wsłuchiwać się, jak to wszystko spływa w nic.
— W tym stanie letargicznym wpadł mu do rąk kawał papieru czy zeszyt, strzęp jakiejś specjalnej publikacji czy coś takiego. Odwraca kartki tego zeszytu bez jakiegokolwiek zainteresowania i oczy jego zatrzymują się na wzorcu sześciokątnym, z którego odwidlają się promienie oznaczone literami atomowymi. Co z tym zrobić? Co z tym zrobić teraz? Już tak dawno temu, gdy zajmowały go właśnie takie rzeczy! Ale rysunki tapety przemieniają się w chemiczne formułki i wyglądają tak, jakby spoglądały na niego z grymasem ironii. Znowu bierze do ręki ów kawał papieru i studiuje ze zmarszczonym czołem ten wzorzec, sylabizuje litery i przedziera się przez uczony tekst. Nagle siada, zrywa się, biega po pokoju i pięścią tłucze się w głowę. Tak, tak, przecie to ten sam wzorzec, ta przeklęta formuła chemiczna, z którą wtedy — przed dwudziestu przeszło laty, ach tak, jaki kawał czasu, Chryste Panie! — jeździł do arcykapłana chemii! Gdyby pan, panie profesorze, raczył zezwolić na podjęcie pracy laboratoryjnej — na większą skalę — nad tym przewidywanym związkiem. Podniósł zjeżone brwi — co za długie kudły! — nonsens,