Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oczekiwała chylącego się ku niej ognistego oblubieńca. A oblubieniec słoneczny coraz to przyspieszał swój upadek, cały purpurowy, jakby od żądzy uścisku. I złączył się z oblubienicą, która go zwolna pochłonęła.
A wówczas wiew chłodny zaleciał od nieboskłonu; dreszcz zmarszczył ruchliwe łono wody, jak gdyby gwiazda pochłonięta wyrzuciła na świat westchnienie uciszenia.
Zmierzch trwał krótko i wyłoniła się noc, poprzetykana gwiazdami. Ojciec Lastique ujął wiosła, kierując łodzią po fosforyzującej tafli wód. Janina i wicehrabia, siedząc obok siebie, patrzyli na te ruchliwe światełka, biegnące śladem łodzi. Prawie już nie myśleli, w dziwnej kontemplacyi pogrążeni, wchłaniając wieczór w rozkosznym błogostanie; a gdy Janina oparła rękę na ławie, palec sąsiada jakby przypadkiem dotknął jej skóry; nie poruszyła się, zdumiona, szczęśliwa, zmieszana tem lekkiem dotknieciem.
Po powrocie, wieczór, w swym pokoju uczuła się dziwnie wzburzoną i tak rozczuloną, że co chwila zbierało się jej na płacz. Patrząc na swój zegar, myślała, że drobna pszczółka uderza jak serce, jak serce przyjacielskie, że będzie świadkiem całego jej życia, że swem szybkiem, regularnem tykotaniem towarzyszyć jej będzie w radości i smutku; i zatrzymała złoconą muszkę,