Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czasem przejechała powoli taczka, lub ukazała się idąca z daleka para wieśniaków, mężczyzna i kobieta; maleńkie ich sylwetki powiększały się z każdą chwilą, w miarę zbliżania się do domu, poczem znów malały, aż stawały się drobne jak owady, by wreszcie zniknąć na skraju białej linii, biegnącej w nieskończoność, wznoszącej się i opadającej, zależnie od lekkiej falistości gruntu.
Gdy ziemia zaczęła się znów okrywać zielenią, dziewczynka w krótkiej spódniczynie przechodziła co rano koło bramy, prowadząc dwie chude krowy, wyskubujące trawę wzdłuż rowów przydrożnych. Wracała co wieczora tym samym krokiem sennym, co dziesięć minut robiąc jeden krok za bydlętami.
Co noc śniło się Janinie, że mieszka jeszcze w Peuples.
Przebywała tam jak ongi z ojcem i mateczką, a czasem była nawet ciotka Liza. Znów robiła rzeczy dawne, dokonane, lub podtrzymywała panią Adelajdę, podróżującą po swej alei. A po każdem takiem przebudzeniu następowały łzy.
Ustawicznie myślała o Pawle, zadając sobie pytanie:
— Co on też robi? Jak się miewa? Czy też czasem o mnie pomyśli?