Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

samemi oknami. A ponieważ zachorował i czuć było, że wnet skończy, znów go umieszczono w kuchni.
Janina nie spała całemi nocami, słysząc jęki i drapania starego zwierzęcia, nie mogącego się oswoić w tym nowym domu i czującego doskonale, że nie jest u siebie.
Nic nie było w stanie go uspokoić. Przez cały dzień senny, jak gdyby zgaszony jego wzrok uświadamiając mu kalectwo, nie pozwalał mu się poruszać, gdy wszystkie istoty żyjące się krzątają; z chwilą nadejścia nocy zaczynał krążyć bez wytchnienia, jak gdyby już nie śmiał żyć i poruszać się inaczej, jak tylko wśród mroków, będących dziedziną wszystkich istot ślepych.
Pewnego ranka znaleziono go martwego. Było to ulgą ogromną.
Nadciągała zima, a Janinę opanowywała beznadziejność nieprzezwyciężona. Nie był to ów ból ostry, zdający się rozciągać duszę na torturach, lecz smutek ponury, grobowy.
Nie miała żadnej rozrywki, któraby ją wyrwała z tego odrętwienia. Nikt się nią nie zajmował. Gościniec, biegnący przed jej domem na prawo i lewo, był prawie zawsze pusty. Od czasu do czasu zaturkotał wózek dwukołowy; powoził człowiek o czerwonej twarzy, w bluzie, którą wiatr wydymał w błękitny balon;