Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mój ojcze...
Zawahała się, znów zaczęła:
— Mój ojcze... — i zamilkła, całkiem już pomieszana.
Czekał, z rękami splecionemi na brzuchu.
Widząc jej zakłopotanie, dodawał jej odwagi
— I jakże, moje dziecko, trzeba ostatecznie wypowiedzieć! No, śmiało!
Powzięła decyzyę, jak tchórz, rzucający się w niebezpieczeństwo:
— Mój ojcze, chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko...
Nie odpowiadał, nie zrozumiawszy, o co chodzi.
Więc zaczęła tłómaczyć, gmatwając słowa, w najwyższem pomieszaniu:
— Jestem teraz całkiem sama na świecie; ojciec mój nie utrzymuje z mężem żadnych stosunków; matka umarła, a... a...
Całkiem cicho, wzdrygnąwszy się, zakończyła:
— Niedawno omal nie straciłam syna! I co byłoby się ze mną stało?...
Zamilkła.
Ksiądz, całkiem zdezoryentowany, patrzył na nią pytająco.
— A zatem? O co właściwie chodzi?
Powtórzyła: