Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko.
Uśmiechnął się, przyzwyczajony do tłustych żartów z wieśniakami, którzy się wcale wobec niego nie krępowali, i złośliwie kiwając głową, odparł:
— Myślę, że to tylko od pani zależy.
Podniosła na niego swe niewinne oczy i jąkając się z zakłopotania, mruczała:
— Ależ... ależ... ksiądz pojmie, że... że... od tej historyi... z tą dziewką... mąż i ja... żyjemy... żyjemy... w separacyi.
Przyzwyczajony do rozwiązłych obyczajów wiejskich, zdziwił się tem odkryciem; poczem błyskawicznie zdawał się odgadywać pragnienie młodej kobiety.
Spojrzał na nią z pod oka, pełen wyrozumiałości i współczucia dla jej cierpienia.
— Tak; rozumiem doskonale. Pojmuję, że to... wdowieństwo musi pani ciążyć. Pani młoda, zdrowa. Całkiem to naturalne, całkiem naturalne.
Zaczął się uśmiechać, patrząc na wszystko z punktu widzenia niewybrednego chłopskiego kaznodziei i klepiąc Janinę po ręce, dodał:
— To pani dozwolone, najzupełniej, a nawet zalecone przykazaniem. Sprawy ciała wymagają jedynie sakramentu małżeńskiego.
— A pani przecież mężatka. Więc nie po to, by skrobać rzepę.