Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cydował się nakoniec i wznosząc oczy ku błękitnemu niebu, rzekł:
— Ładną mamy pogodę. Nie bardzo się tam przyda, bo wszystko już zebrane.
I zamilkł ponownie.
Baron zniecierpliwiony, odrazu przystąpił do rzeczy, mówiąc tonem suchym:
— Więc to ty się żenisz z Rozalią.
Chłop zmieszał się odrazu, gdyż taka obcesowość nie odpowiadała jego podstępnej ostrożności normandzkiej.
Więc tonem żywszym, z odcieniem nieufności, odparł:
— To zależy; może tak, a może i nie, to zależy.
Ale baron, rozdrażniony tymi wykrętami, krzyknął:
— Do licha! odpowiadaj mi jasno! W tej sprawie przychodzisz, czy nie? Bierzesz ją, czy nie bierzesz?
Wieśniak zakłopotany, nie podnosząc oczu od swych butów, rzekł:
— Jeśli będzie tak, jak mówi ksiądz proboszcz, to ją wezmę, a jeśli tak, jak pan Julian, to jej nie chcę.
— A cóż ci to powiedział pan Julian?
— Ano, pan Julian mi powiedział, że dostanę półtora tysiąca franków, a ksiądz proboszcz mówił, że dwadzieścia tysięcy; no to za