Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Trzymał ją w surowem zamknięciu, w odosobnieniu klasztornem, nieznaną i nie znającą spraw ludzkich. Chciał ją odebrać niewinną w siedmnastym roku życia, by sam mógł ją zanurzyć w pewnego rodzaju kąpieli poezyi rozsądnej, i wśród pól, na tle ziemi zapłodnionej, otworzyć jej duszę, wyprowadzić z odrętwienia nieświadomości widokiem miłości naiwnej, pieszczoty prostej zwierząt, praw pogodnych życia.
A oto wychodzi teraz z klasztoru, promienna, pełna pragnień i pożądań szczęścia, skora do wszelkiej radości, wszelkich wydarzeń czarownych, które przebiegła już była myślą w ciągu dni bezczynnych, długich nocy, w samotności wyczekiwania.
Wyglądała jak portret Veroneza, o jasnych, lśniących włosach i cerze, będącej niejako ich odbarwieniem, cerze arystokratycznej, zlekka tylko zaróżowionej, ocienionej meszkiem, jakby bladym aksamitem, dostrzegalnym tylko pod pieszczotą słońca. Oczy miała błękitne, o tym odcieniu nieprzejrzystym, jaki można zauważyć u fajansowych figurynek holandzkich.
Na lewem skrzydle nosa widniało drobne znamię, a takie same po prawej stronie brody, osłonięte paru włoskami, tak zupełnie zlewającymi się z barwą skóry, że były prawie niewidzialne. Była rosła, o kształtnej piersi i falującej kibici. Czysty głos wydawał się chwilami zbyt