Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ostry, lecz szczery jej śmiech rozsiewał w okół niej radość. Często ruchem bezwiednym podnosiła do skroni obydwie ręce, jakby dla przygładzenia włosów.
Podbiegła do ojca, ucałowała go i ściskając jeszcze spytała:
— Jedziemy, prawda?
Uśmiechnął się, potrząsnął długimi, siwymi już włosami i wyciągając rękę ku oknu, rzekł:
— Jakże chcesz jechać w taką niepogodę?
Zaczęła go jednak prosić filuternie i pieszczotliwie:
— Och, ojczulku, jedźmy, błagam cię. Po południu będzie już ładnie.
— Ależ matka nie zgodzi się na to żadną miarą.
— Zgodzi się na pewno, ja to już biorę na siebie.
— Jeśli potrafisz skłonić matkę, to ja jestem gotów.
Rzuciła się ku drzwiom pokoju baronowej. Bo z coraz to większą niecierpliwością wyczekiwała tego dnia odjazdu.
Od wstąpienia do Sacré-Coeur nie wyjeżdżała wcale z Rouen, gdyż ojciec nie pozwalał na żadne rozrywki przed terminem ustanowionym. Dwa razy tylko zabierano ją na dwa tygodnie do Paryża, ale to było znów miasto, a ona marzyła tylko o wsi.