Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nad staw wynosi? W tym musi coś być! Tak raz się zaczaił za drzewem niedaleko stawu i wypatrzył ich, jak ona temu dziecku ssać dawała, a potym się stała kaczką i pływała po stawie.
Medytuje se, coby tu zrobić. Ano kazał zabić woła i skórę z niego zdjąć; włożył tę skórę na siebie i niby się pasł nad stawem. Tak ten baranek znowu przyszedł z tym dzieckiem nad staw i woła:
— Maryś! chodź! bo dzieciątko płacze.
Ona wyszła i stała się kobietą, wzięła dziecko na rękę i chciała mu dać ssać, tak ten wtedy jak nie skoczy, tak ją chwycił i wydarł jej z uszu szpilki i przyprowadził do domu. Ona mu wtedy opowiedziała wszystko, że to ta kucharka jej tak zrobiła, że ją tak zaczarowała; a on kazał zaraz rozpalić piec piekarski i wrzucić obie z córką do niego i spalić. Taką im za to wymierzył karę, a oni żyli potym długo szczęśliwie z sobą i mieli dużo dzieci.


2. Czego to chytrość nie może.

Jeden chłop wdowiec miał córkę po „niebożce“ żonie i ożenił się z wdową, która miała także córkę. Ta macocha tej swojej pasierbicy robiła wielką krzywdę, żeby się jej prędzej pozbyć, ażeby „osiedliła“ majątek dla swojej jedynaczki. Medytowała tylko nad tym, jakby się jej pozbyć.
A był w tej wsi młyn, w którym w nocy djabli „mélli;“ djabli w nim mieli „osiedlenie” w nocy; ludzie w nocy nie mogli mleć, bo już jak ta godzina przyszła, to tam nikt wejść nie śmiał, boby mu głowę urwali.
Tak ta macocha wygnała raz w nocy tę pasierbicę do tego młyna, ażeby zmełła korzec pszenicy. Dziewczyna się nie sprzeciwiała macosze, zabrała się i poszła. Ano przychodzi do tego zaklętego młyna, postawiła worek i siadła sobie na nim. Dziewczyna się boi, przytula się do drugich worków, nie wie, co robić: czy uciekać, czy zostać? — a uciekać się bała, żeby jej co głowy nie urwało. Siedzi przy tym worku, przychodzi do niej pan w cylindrze, we fraku, w białych rękawiczkach, tylko mu ogon było widać z pod fraka. I mówi do niej:
— Maryś! chodź tańczyć!
A ona mu na to odpowiada:
— E! nie póde, bo nie mam spódnice!