Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dworu i tego baranka wziął także. Polubił ją bardzo, bo była ładna, a przytym bardzo „pocieszna,“ mądra. Tak się chowała u niego we dworze. Jak dorosła, była bardzo ładna, i oświadczył jej ten pan, że się z nią będzie żenił. A ona mu na to powiada:
— Przecieżem biedna dziewczyna, boś mię, panie, na sianie znalazł; nie możesz to sobie, panie, poszukać lepszej żony?
Pan nie uważał na to, tylko jak powiedział, tak dopełnił i ożenił się z nią.
Ona miała pierwszego synka i leżała chora. A mieli kucharkę starą, która miała córkę w tym samym wieku co pani. Kucharka ta była czarownicą i koniecznie chciała, żeby ten pan się żenił z jej córką, i była zła, że się z inną ożenił, a nie z jej córką. Tak z zazdrości powbijała chorej szpilki do uszu tak, że ta zamieniła się zaraz w kaczkę i uciekła na staw, a swoją córkę położyła na łóżku na jej miejscu i zrobiła tak, że z twarzy była całkiem do tamtej podobna. Pan przyszedł, ta leży na łóżku, twarz ta sama, lecz z grymasów jej i z mowy zaraz poznał, że to nie jego żona, że się coś musiało stać, ale się nie mógł połapać naprędce, co się stało. Ale nic nie mówił. A ten baranek siedział przy kołysce i pilnował tego dziecka, a pierwej jak siostra była, to siedział przy siostrze wciąż.
W jeden dzień patrzy ten pan, a baranek bierze dziecko na rogi i niesie nad staw. Ale się temu nie dziwił, bo on nieraz brał tak dziecko na rogi i bawił się z nim. Tak ten baranek przychodzi nad staw i woła:
— Maryś! Maryś! chodź, bo dzieciątko płacze!
Tak ta kaczka wyszła z wody i zamieniła się w kobietę taką, jak pierwej była; dała ssać dziecku, a potym znowu poszła na staw i stała się kaczką. Baranek dziecko przyniósł nazad do dworu, jak gdyby nic, a gdy się go pan pytał, gdzie był, to powiedział, że poszedł popiastować dziecko pod topole, bo tam chłodek i świeże powietrze. Pan nic na to nie mówił; nie szedł się popieścić z tą w łóżku i nic prawie się do niej nie odzywał.
Czarownicy dziwno było, że on taki obojętny dla jej córki, ona se rachowała, że on się nie pozna i będzie dla tej też taki, jak dla tamtej. A ten baranek codzień z tym dzieckiem nad staw chodził, i ta matka codzień mu ssać dawała, aż wreszcie temu panu to wpadło w oko: co ten baran to dziecko ciągle