Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ona chciała, żeby jej przyniósł białą spódnicę. On się zabrał i poszedł, przyniósł jej spódnicę i mówi:
— Maryś! chodź tańczyć!
— E! nie póde, bo nie mam koszule.
On się zabrał i poszedł, przyniósł jej tę koszulę, pięknie wyszywaną i haftowaną. I mówi jej, żeby szła z nim tańczyć, ale ona nie chciała:
— E! nie póde, bo nie mam gorseta.
Przyniósł jej ten gorset, bardzo piękny, wyszywany:
— Maryś! chodź tańczyć!
— E! nie póde, bo nie mam fartucha.
Przyniósł jej fartuch:
— Maryś! chodź tańczyć!
— E! nie póde, bo nie mam trzewików.
Przyniósł jej trzewiki ładne, sznurowane po kolana i prosi jej, żeby szła tańczyć.
— E! nie póde... Jakże bede tańczyć? przyniosłeś mi trzewiki, a pończoch-eś mi nie przyniósł: jakże trzewiki obuję?
Przyniósł jej pończochy i chce, żeby szła tańczyć, to ona teraz znowu chce korali, potym kolczyków, potym znowu pierścionków... On jej to wszystko przyniósł i prosi jej, żeby szła tańczyć.
— E! nie póde... nie mam grzebienia, nie mam się czym uczesać.
Przyniósł jej grzebień; potym ona znowu chce, żeby jej przyniósł wstążki do warkocza. Djabeł przyniósł i wstążkę i myśli se: „To już koniec! teraz już pójdzie tańczyć.“ I prosi jej, a ona mu mówi:
— E! nie póde. Jakże póde, kiedym nie umyta?
— W czymże ci przyniosę tej wody kiedy nie mam garnka?
— Ano w tym! — i daje mu przetak.
On nosi tę wodę, nosi i nosi, co nabierze, to mu się wszystko wyleje, i nie może przynieść. Zezłościł się, cisnął tym przetakiem przed nią, i zawołał:
— Poczekaj ty, kanalijo! tylko przyjdziesz drugi raz do młyna...
Bo już czas było, już wyszła jego godzina, i musiał już iść, a ona obejrzała się, już miała pełny wór naładowany mąką, wzięła go na plecy i przyniosła do domu. W domu było zamknięte, wszyscy spali, ani nikt nie pomyślał, że ona nazad