Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jej jest bardzo źle — bardzo zmartwiona, bardzo nieszczęśliwa. Ona wciąż myśli o tej małej kłótni. Od czterech miesięcy siedzi i czeka, ale pan już nie przychodzi.
Pan Gilroy wstał nagle i poszedł ku oknu.
Te niespodziewane odwiedziny spadły na niego jak z nieba właśnie w momencie psychologicznym. Przez dwie długie godziny popołudniowe siedział przy swem biurku, mordując się z problemem, który one swą łamaną angielszczyzną tak łatwo ujęły. Czy miał wyrzec się swej dumy i jeszcze raz prosić o przebaczenie? Wakacje w Zakładzie św. Urszuli były już u progu, za parę dni ona mogła wyjechać — i prawdopodobnie już nigdy nie wrócić. Daleki świat pełen był mężczyzn, a Miss Jellings mogła się podobać.
Ludka spokojnie przyglądała się swym kartom.
— Jeszcze — jedna — próba! — powiedziała z powagą Sybilli greckiej. — Jeśli pan spróbuje jeszcze raz, wygra pan. Jeśli nie, przegra pan.
Inka oparła się o ramię Ludki, pragnąc koniecznie wtrącić swą zbawienną radę.
— Ta wysoka, młoda dama zanadto — zawahała się przez chwilę, szukając odpowiedniego wyrażenia — zanadto głowa do góry. Zanadto pan. Pan nauczyć ją skromna. Zrozumiał.