Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ludka, patrząc na pucułowatego, grubego króla trefl, wpadła na nowy pomysł.
— Widzę drugiego mężczyznę — mruknęła. — Czerwone włosy — i — i — tłusty. Nie zanadto ładny, ale —
Bardzo niebezpieczny! — wtrąciła Inka. — Nie ma pan czasu tracić. On przyjść wnet.
Wymyśliły sobie ten szczegół z fantazji i patrząc na pana Gilroy’a, przypadkiem jednak dotknęły otwartej rany. Był to żywy portret pewnego bogatego, młodego człowieka z sąsiedniego miasta, okazującego na każdym kroku Miss Jellings swe względy, a którego pan Gilroy nienawidził z głębi duszy. Przez całe to popołudnie, wypełnione postanowieniami, wahaniem i wątpliwościami, wciąż widział przed sobą gładką, pucułowatą twarz swego domniemanego rywala. Jako człowiek interesu, posiadający zdrowy rozum, pan Gilroy pozbawiony był wszelkich przesądów, ale mężczyzna zakochany wierzy w dobre i złe znaki.
Uporczywie wpatrywał się przez znane sobie dobrze swoje biuro w szopy z węglem i hale z maszynami, aby się upewnić, że naprawdę stoi na tej ziemi. Spojrzenie jego z nieba powróciło