Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Inki i Ludki w Rajskiej Alei, zamknąwszy się przed gośćmi. Czas między dziewiątą a wpół do dziesiątej był w Zakładzie św. Urszuli modną porą składania wizyt. Właściwie był on przeznaczony na robienie toalety nocnej, ale jeśli się umiało rozebrać w ciemnościach, mogło się tych trzydzieści minut poświęcić na cele towarzyskie.
— Już śpimy! Prosimy nie budzić nas! — głosiła kartka wywieszona na drzwiach, ale klepanie językami wewnątrz zadawało jej kłam.
— Czy mój pomysł z lemoniadą i zupą nie jest dobry? — pytała Inka.
— W dobroczynności najważniejszą rzeczą jest, aby ona nie była dobroczynnością. Trzeba tak robić, żeby ludzie sobie sami pomagali! — zacytowała Zuzia ze swej ostatniej lekcji socjologii.
— Damy ustawić stoliki pod jabłonią w lecie, a w saloniku w zimie — układała Inka plany na przyszłość — i wszystkie dziewczęta i auta będą się tam zatrzymywały na lemoniadę. Ustanowimy cenę dla dziewcząt pięć centów, a dla automobilistów dziesięć.
— A ja wam powiem jeszcze coś innego! Patrykowi i Tomaszowi każemy płacić po dola-