Przejdź do zawartości

Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do rzeki Ossy, płynącej między Radzyniem królewskim a Łaszynem leżącym po stronie nieprzyjacioł. A lubo Krzyżacy młyn murowany na rzece Ossie osadzili byli zbrojną załogą, aby wojsku królewskiemu nie dozwolić przeprawy, wszelako jak tylko straż przednia nadbiegła, natychmiast opuścili młyn i uciekli. Król przeprawiwszy się przez rzekę Ossę, o milę od miasta w borze stanął obozem, aby wojsku łatwiej było o drzewo do palenia i żywność dla ludzi i koni. Tak zaś liczne były tabory obozu królewskiego, że ostatnie pociągi zaledwo nazajutrz złączyć się mogły z obozem. Albowiem i czas niepogodny, i ślizkie rościecze wielką były w pochodzie dla tak wielkiego wojska przeszkodą. Król Kazimierz zaś z tej przyczyny wyruszył w czasie zimy z tak liczném wojskiem, żeby albo z nieprzyjacielem stoczył bitwę, i zgładził sromotę klęski Chojnickiej, albo, gdyby nieprzyjaciel nie chciał przyjąć bitwy, okazaniem jego obawy utrzymał szlachtę i obywateli miast Pruskich w wierności i posłuszeństwie. A tak wyprawa ta chwiejące się w wierze i już zamyślające o odstępstwie miasta Pruskie zmusiła do uległości.

Dwa miasta biskupie, Bischofswerder i Niekiszałkę, wojsko królewskie bierze przemocą i pali, nie doznając żadnego z strony nieprzyjacioł oporu.

Od dnia Ś. Łucyi aż do oktawy uroczystości Trzech Króli wojsko Polskie stało obozem w borze pod Łaszynem; i nie można było posuwać się dalej, aby nieprzyjaciel w Łaszynie otoczony nie zabrał zapasów żywności, które w wielkiej dostawie prowadzono do królewskiego obozu. Pod tenże sam czas, dwa miasteczka do biskupa Sambieńskiego należące, Prabuty (Biszowwerder) i Niekisiałka, których nieprzyjaciel wewnątrz zamknięty obronić nie mógł, zostały zdobyte, a łup wszystek żołnierzom wydany na pastwę. Oba miasteczka spalono, a wielu znakomitych jeńców dostało się do rąk królewskich. Żadna atoli okoliczność, nawet największe przeciwności, nie zdołały nieprzyjacioł i ich wojsk posiłkowych nakłonić do walki. Postanowili bowiem zgodną i powszechną uchwałą, „używać przeciw Polakom raczej zdrady i podstępów, albo małych wycieczek, ile kroć czas i miejsce nastręczałyby sposobność do korzystnej walki, a niżeli wstępnym działać bojem; albowiem raz pokonani utraciliby chwałę poprzedniego zwycięztwa, i nie łatwo mogliby poniesioną nagrodzić klęskę. Polacy zaś w inném wcale byli położeniu. Jeśliby bowiem otrzymali górę, przewaga ich stałaby się nader groźną, ani chcieliby złożyć oręża aż po zupełném osiągnieniu Prus. Gdyby zaś zostali zwyciężeni, mając dostatek ludzi i pieniędzy, łatwo postawiliby nowe siły z zebranych świeżo zaciągów.“