Przejdź do zawartości

Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1455.
Po rozpuszczeniu wojska królewskiego z powodu ostrości zimy, i ubezpieczeniu załogami ziem Pruskich, miasto Działdów przez zdradę dostaje się w ręce Krzyżaków.

Strawiwszy, jak się wyżej rzekło, tak wiele czasu na stanowisku w borze pod miasteczkiem Łaszynem, ponieważ król nie chciał rzeczonego Łaszyna szturmem zdobywać, aby dla opanowania lichej mieściny nie ponieść straty w znakomitych rycerzach i wojownikach, układy zaś pokojowe przez słanych po kilka kroć od mistrza i Krzyżaków z Marienburga posłów nie mogły przyjść do skutku (obawiano się bowiem, aby przez zezwolenie na rozejm czasowy, stosownie do żądania mistrza i Krzyżaków, niektóre miasta Pruskie chwiejące się w wierności dla króla zupełnie nie odpadły), a do tego zima tęga i powiększające ją śniegi wojsku królewskiemu dojmowały, i już na kilka mil w około nie można było znaleźć żywności; przeto król zwinął obóz, i we Wtorek po oktawie Trzech Króli wojsko rozpuścił. Mianował jednak wodzów i oznaczył miejsca, w których mieli trzymać załogi; każdemu przepisał powinności, i do działań stosownych wydał rozporządzenia. Zostawiwszy w krajach Pruskich trzech naczelników z znaczną siłą zaciężnego wojska, Andrzejowi Tęczyńskiemu poruczył w zarząd ziemię Chełmińską, Piotrowi z Szamotuł kasztelanowi Poznańskiemu ziemię Pomorską, a Janowi Koldzie Czechowi ziemię Pruską. Inni rycerze Polscy i Czescy, którym w straż oddano zamki, tym trzem wielkorządcom podlegać mieli. Zamek zaś i miasto Działdów, na krańcach Mazowsza leżące, ponieważ z przyczyny ich odległości nie przypuszczano, aby mogły z pod posłuszeństwa się uchylać, powierzono Sławkowi z Wierzbowa, chorążemu Działdowskiemu, na którego cnocie i wierności król najwięcej polegał. Ale ten, skoro tylko król Kazimierz z Prus się oddalił, niepomny swojej wiary i przysięgi, acz żadną nie zmuszony koniecznością, wydał je zdradziecko mistrzowi i Krzyżakom. Od tego czasu poczęło tleć zarzewie ciągłych między Polakami a zakonem Krzyżackim zatargów i bojów. Jak bowiem Polacy chlubili się, że z liczném i potężném wystąpiwszy wojskiem pogrozili Prusakom, i nie dozwolili im długo cieszyć się otrzymaném zwycięztwem, tak nawzajem Krzyżacy ku ich zawstydzeniu, a odparciu swojej niesławy, trąbili szydersko, że Polacy tak długi czas leżeli przy oblężeniu jednej lichej mieściny, a wreszcie z niczem odeszli.