Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to nie ona przyrzekła, tylko Laura. Widzę, że podłoga jest świeżo posypana piaskiem. Patrz, jakie tu wszystko zniszczone. Elżbieta powinna odnowić tę kuchnię, ale jest na to zbyt skąpa. Patrz na te świece, przygotowane na wieczór, dlatego tylko, że troszkę nafty za drogo musiałoby kosztować. Hm, niemniej nie zabierze swych pieniędzy do trumny ze sobą, będzie zmuszona pozostawić je na ziemi, chociaż jest Murrayówną.

Emilka doznała wstrząsu. Zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy od owego pamiętnego wieczoru w Borze Majowym podsłuchuje cudzą rozmowę. Wówczas czyniła to rozmyślnie, bo wujowie i ciotki radzili nad jej losem, nad całą jej przyszłością, więc, ukryta pod stołem, usiłowała dowiedzieć się o ich decyzji o 12 godzin wcześniej. Teraz zrobiła to przypadkiem, ażeby nie pokazać się w komicznym według niej stroju. Ale to nie zmieniało postaci rzeczy: panna Potter będzie nadal mówić swe złośliwości, nie wiedząc o podsłuchu, a Emilka wykrada cudze tajemnice, jakkolwiek to nie było jej zamiarem. Emilka była bardzo zła na pannę Potter: ciotka Elżbieta nie jest skąpa! A zresztą czy to jej rzecz? Emilka często sama krytykowała ciotkę Elżbietę, ale w duchu, bez słów. A słyszeć, że ją krytykuje ktoś obcy, nie, to było nie do zniesienia! A ten przytyk do Murrayów? Emilka wyobrażała sobie błysk w oczach panny Potter, gdy to mówiła. A co do świec...

— Murrayowie więcej widzą przy świetle świec, niż pani przy najintensywniejszem świetle dziennem w słoneczny, letni dzień, panno Potter — myślała Emilka z pogardą, a przynajmniej z tą pogardą, na

80