Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To była sytuacja wymarzona dla bohaterki powieści; uratować, wyzwolić musi ją oczywiście bohater książki. Emilka zaczęła tworzyć ową scenę, potęgując grozę wypadków, dodając to i owo drobne zdarzenie, szukając właściwych wyrazów na oddanie nastroju... To było całkiem zajmujące. Chciałaby tylko wiedzieć, gdzie się znajduje pies. Jak jęczy i zawodzi ten wiatr za oknami! Ale teraz jest to już znowu jej przyjaciółka, Królowa Wichrów. Królowa Wichrów jest jedną z jej dziecięcych fantazyj, którym pozostała wierna do wieku dziewczęcego. Obecnie pojęcie to jest jej pociechą, doznaje wrażenia, że jest mniej sama. Dzicy rycerze burzy odjechali, stara jej towarzyszka wróciła. Emilka westchnęła z uczuciem zadowolenia niemal. Najgorsze już minęło. I czyż nie zachowała się bardzo ładnie? Znowu wolno jej szanować samą siebie.

Lecz wtem, znienacka, poczuła Emilka, że nie jest sama!

Jak się tego dowiedziała, nie byłaby umiała powiedzieć. Nic nie słyszała, nic nie widziała; nie widziała i nie czuła nikogo. A jednak wiedziała z niezbitą pewnością, że za nią, na schodach znajduje się ktoś.

Odwróciła się i spojrzała. Okropna była ta konieczność patrzenia w oczy strasznemu, domniemanemu niebezpieczeństwu, ale jeszcze straszniejsze było to przeczuwanie za sobą czyjejś niewidzialnej obecności. Patrzyła nienaturalnie rozszerzonemi źrenicami w ciemności, ale nie mogła dostrzec niczego. Wtem... usłyszała ponad sobą śmiech, cichy śmiech, przejmujący, nieludzki, śmiech stworzenia chorego umysłowo. Niepotrzebne jej było światło błyskawicy, które roz-

63