Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakiej używała zwykle w stosunku do Emilki, chcąc zaznaczyć dystans, jaki je dzielił.

— Czyż Ronnie Gibson nie jest grzecznym i dobrze wychowanym chłopcem?

— No, a cóź powiesz o Marshallu Orde?

— Ilza nie ma nic wspólnego z Marshallem Orde.

— Czyżby? Jeździła z nim w zeszły wtorek do dwunastej w nocy, a on był pijany, kiedy przyszedł po konie do stajni.

— Nie wierzę! Ilza nigdy nie jeździła na spacer z Marshallem Orde.

Emilce usta zbielały z oburzenia.

— Mnie mówiła o tem osoba, która ich widziała. Ilza sama opowiada o tem wszędzie. Może nie masz na nią wpływu, ale masz z pewnością głos doradczy. Chociaż i ty robisz głupstwa. Naprzykład idziesz się kąpać bez kostjumu kąpielowego, nago. Cała szkoła wie o tem. Słyszałam, jak brat Marshalla śmiał się z tego. Czyż nie było to szaleństwem, moja droga?

Emilka zaczerwieniła się ze złości. Gniewało ją raczej to zwrócenie się do niej: „moja droga”, niż sama plotka. Ta piękna kąpiel przy świetle księżyca, ile hałasu to narobiło! Nie będzie prowadzić na ten temat dyskusji z Eweliną. Nie powie jej nawet, że miały halki na sobie. Niech myśli, co chce.

— Nie sądzę, żebyś rozumiała niektóre rzeczy, panno Blake — rzekła z subtelną, ledwo uchwytną ironją.

— Och, naturalnie, ty należysz do ludzi wybranych — zaśmiała się zjadliwie Ewelina.

— Tak jest — odrzekła Emilka spokojnie, nie podnosząc oczu z nad zeszytu.

149