Strona:Emilka dojrzewa.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biać na utrzymanie i wstawić się... i otrzymałam ślicznego, szarego kota, który właśnie wskoczył na moje biurko, dając mi znać, że już dosyć pisania na dzisiaj.

Prawdziwy kot musi być szary!

5. Połowiczne zwycięstwo.

W pewien wieczór sierpniowy usłyszała Emilka gwizdek Tadzia, dochodzący ze ścieżki Jutrzejszej i wyślizgnęła się na spotkanie. Miał jakieś nowiny, to było widać po jego błyszczących oczach.

— Emilko! — zawołał radośnie. — Jadę do Shrewsbury. Matka powiedziała mi dzisiaj, że doszła do wniosku, iż powinienem się kształcić i pozwala mi jechać!

Emilka ucieszyła się, ale nie była to radość wolna od przymieszki żalu, za który czyniła sobie gorzkie wyrzuty. Jakże samotna będzie tej zimy po wyjeździć swego wiernego towarzysza! Nie uprzytomniała sobie dotychczas, jak dalece liczyła na towarzystwo Tadzia. Zawsze był podłożem jej myśli, uważała jego przyjaźń za najpewniejszą. Teraz nie będzie miała nikogo, nawet Deana, bo Dean wyjeżdżał do Egiptu lub do Japonji, jeszcze nie zdecydował ostatecznie dokąd. Co ona pocznie? Przecież wszystkie księgi, jakie jej podaruje Jimmy, nie zdołają zastąpić kolegów i koleżanek z krwi i kości.

— Gdybyś ty też jechała do Shrewsbury! — rzekł

97