Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 6 Pisma krasomówcze.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

znam, wtedy dochodzę co sprawa ma dobrego, a co złego. Niemasz bowiem prawie rzeczy mogącej stać się przedmiotem sporu i roztrząsania, któraby obojga nie miała; ale idzie o poznanie, ile jednego i drugiego ma.
Moje postępowanie w mówieniu na tem zależy, że się trzymam dobrej strony sprawy, że ją upiękniam, podnoszę, w niej przebywam, na niej buduję, na niej się gruntuję. Od złej strony oddalam się, nie tak atoli iżby się zdawało że jej unikam; cofając się od niej tak się zasłaniam, że przez upięknienie i wywyższenie dobrej strony zła strona zostaje ukryta i zapomniana. Jeżeli sprawa polega na dowodach, najmocniejszych używam, czasem na jednym poprzestaję, który rzecz rozstrzyga. Jeżeli polega na zjednaniu serc i wyruszeniu umysłów, do tego się najwięcej uciekam, co umysły ludzi najmocniej wzruszyć może.
Cały mój plan jest taki: jeżeli silniejszym się czuję w zbijaniu przeciwnika, niżeli w dowodzeniu, miotam na niego wszystkie pociski; kiedy przeciwnie łatwiej moje dowody rozwinąć, niżeli przeciwne zbić mogę, staram się odwrócić uwagę sędziów od obrony przeciwnika, i na moję zwrócić.
Dwa są prawidła, których się trzymam, dla tego że są łatwiejsze, ponieważ wielkie trudności są nad moje siły. Pierwsze jest to, że na ciężki i trudny do zbicia dowód lub zarzut przeciwnika czasem nie odpowiadam, na co kto może słusznie rozśmieje się; bo ktoby tego nie potrafił? Ale ja mówię o moich nie o cudzych sposobach, i wyznaję, że kiedy jestem mocno przyparty, mam zwyczaj ustępować z placu, ale tak, że puklerza ani rzucam, ani się nim z tyłu zasłaniam, i że mój ustęp nie jest podobny do ucieczki. Staram się wtedy wzniosie, okazale mówić, i moję ucieczkę podobną do walki uczynić, nakoniec stanąć mocno za, jakim okopem, tak iż się zdaje, żem się cofnął, nie żeby uciec przed nieprzyjacielem, lecz żeby zająć to stanowisko. Drugie prawidło, z okazyi którego największą baczność i ostrożność mowcy zalecam, i za którem z największą niespokojnością postępować zwykłem, jest to: nie tak się o to staram, żeby dopomódz sprawie, jak żeby jej nie zaszkodzić. Trzeba bez wątpienia oba te cele osiągnąć; ale