Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 318.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piéro przedwczoraj upiwszy się z Garwołem....
— A któż jest ten Garwoł?
— Garwoł, to kowal Panie tutejszy, wielki pijak i burda. Otóż jak się obadwa porwali za barki, to Garwoł nim we drzwi uderzył, drzwi wyleciały, a oni obadwa na wschody upadli aż do sieni. I Garwołowi nic, a on jeszcze pożył może z godzinę i umarł. I tak to było. A ja jemu mówiłem nie raz, bo ja jego znałem panie jeszcze z Warszawy, jego ojciec był tam szewcem i miał domek koło Wolskich rogatek i nie nazywał się Ostrowski, jeno Ostrowiec, aż on się tak przezwał, kiedy się niechciał rzemiosła uczyć i w świat poszedł za szczęściem, — otóż ja jemu mówiłem nie raz: kiedy Jegomości Pan Bóg dał szczęście, żeś się na panka wydrapał, czego poniewierasz tak swoje państwo? czemu nie pójdziesz gdzie w służbę, albo co?... aleć to podobno nie od Pana Boga było to szczęście, jeno od djabła samego, bo kiedy umarł, to go tak rozsadziło, a tak zczerniał, że aż strach było patrzeć na niego.