Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piéro rzucili się ratować. Oczewista, że jeszcze prędzéj uratowano, niż się zapaliło, bo na szczęście ani wiaterku nie było; ale co krokiewek się popaliło, a sprzętów na strychu złożonych, a co kontuszów, pasów a wąsów się osmaliło, za to tylko Deręgowskiemu podziękować.
O pojedynkach, których niezliczoną ilość zrazu ci junakowie naodprawiali, o ich polowaniach, w których jak się na jakiego niedźwiedzia uwzięli, to go i sto mil gonili, a musieli go dostać, i o innych ich bitwach, jako o rzeczach zwyczajnych i pospolitych, zamilczę, wspomnę tylko jeszcze o jednéj przez nich uczynionéj, cale rycerskiéj wyprawie, która głośną była na owe czasy po całéj Rusi.
Wiadomo jest, że w czasach, w których prawie żadnego wojska nie było w kraju i w okolicach, kędy tak nieprzebyte znajdują się wertepy i lasy, nie mało włóczyło się ludzi podejrzanych, cyganów, urwiszów i innych podobnych aplikantów. Otóż jednego roku, a działo się to na lat kilka przed interregnum, tak się byli za-