Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chyba bym nie był Deręgowskim, — zawołał na to Stolnik Ostrzeszowski, — żebym nie poskromił tego, który taką hańbę uczynił wszystkim dzierżawcom!
Aż tu drzwi się otworzyły i wszedł pan Wrześniowski. Istne straszydło: kontusz na nim szaraczkowy z grubego sukna, wytarty i wyplamiony, bielizna brudna, buty do kolan w błocie, twarz blada, oczy zapadłe, a do tego broda prawie do pasa, którą że to czasu niemiał podgalać, przy gospodarstwie zapuścił.
— Ou! panie Wrześniowski, — rzecze Stolnik Ostrzeszowski, — broda u ciebie jak u proroka, ale cnota jak u draba.
— No cóż-to, cóż-to Panie i Dobrodzieju? od razu tak grubo zaczynać, czy to się godzi?
— Ja grubo zaczynam ale może cienko skończę; ale ty jak grubo zacząłeś, tak co dzień grubiéj sobie poczynasz.
— Jakto panie i dobrodzieju?
— Jakto? jakżeż! zrujnowałeś wieś panu Brześciańskiemu, pobudowałeś szatry miast stodół, gromadę na żebractwo puściłeś, i jeszcze