Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 104.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku chłopów już umarło od pobicia, a wielu pokaleczało, poodmrażawszy ręce i nogi przy zwózie drzewa zimową porą; jako oni są biedni teraz, jak ubodzy! Jako są chaty w których po tygodniu ciepłéj strawy nie jedzą; jako dzieci mrą od zimna, a niemowlęta od głodu, że matki nawet pokarmu dla nich nie mają! Jako dzierżawca dużo lasu wykradł i wyprzedał, jak remanentowe narzędzia poniszczył, — i wiele podobnych rzeczy. Łzy w oczach stawały naszym srogim wojownikom, kiedy chłopi upadłszy przed panem Brześciańskim na kolana, wlekli się za jego nogami, łkając i prosząc, ażeby zabrał tego kata i sam osiadł w Równi, że mu bez rachunku wszystkie pola zasieją i zbiorą zasiewy, że wymłócą i odstawią choćby na kraniec świata, że go pielęgnować będą i czcić jak ojca, że go nosić będą na rękach, że nakoniec pójdą do Króla i prosić go będą na klęczkach, aby mu pieniędzy pożyczył, tylko niech im powróci swobodę i niech im weźmie tego pana, który raczéj na arędarza stworzony, niż na dziedzica.