Orzeł się tylko na wichrach waży
W przestrzeni sinej,
I cedr gdzieś w dole. Król, pośród straży
Kosodrzewiny.
Patrzę — u stóp mych w głębokiej dali,
Między parowy,
Gra sobie w słońca promiennej fali
Płat szafirowy.
— Cedrze! Czy nieba strop się tam chyli
Z gór zawieruchą? —
A on mi na to: — Nie wiem. W tej chwili
Dumałem głucho. —
— Orle! czy wiosna zbiegła tam, czyli
Snów rajskich gońce? —
A on mi na to: — Nie wiem. W tej chwili
Patrzałem w słońce. —
I dłużej, głos w te czczości grobowe
Słać — próżna praca!
Echo mi tylko własną mą mowę,
Grzmiąc, nazad zwraca.
Felicyan (Faleński).
Kto jestem, to mnie dzisiaj tajemnicą...
Mój zakon dziwny, mój klasztor wspaniały!
Jam jest... — i wskazał na tatrzańskie skały. —
Kiedy się podniósł, nie pamięta ziemia.
W wielkim ołtarzu orzeł się rozplenia,
Po jego gzymsach kozioł rogi czepia;
Kiedy dzień zniknie, to go noc zasklepia,
Kiedy noc widna, to on oświetlony: