Strona:Ziemia Polska w piesni 235.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Martwe, szkliste i blade światło księżycowe
Osrebrzyło Tatr widma lunatyczną bielą...
Rycerz Giewont przechylił bezwładnie w tył głowę...

Księżycowe promienie po turniach się ścielą...
Na wyżynach śpi Giewont w osłupieniu nagiem,
Jakby był gwiazd monarchy srebrnym sarkofagiem...

Wacław Wolski.


NOC.

Na tym kawałku ziemi Bóg położył dłonie
I odjął — i stanęła tu piękność w osłonie
Dziwnego majestatu. Smereki zielone
Zaplotły jej na skroni szmaragdów koronę,
A kształty jej przepysznie rzeźbionego ciała,
Niby grecka draperya, mgła lekka owiała.
U spodu szaty, jako taśma złotem szyta,
Mienią się górskie pólka jęczmienia i żyta;
A przepaska Dunajca, modra, falująca,
Z pod piersi, szumiąc, spada i o stopy trąca.
Nagie ramię kamienne, wyciągnione w górę,
Podtrzymuje zachodu królewską purpurę
I, jako karyatyda, strop niebieski dźwiga,
Aż blednie i w pomrokach liljowych zastyga.

Cicho! Oto jej księżyc srebrne bajki plecie
I majaczy tam dziwy niebywałe w świecie...
Rozbudza duchy białe, co w szczelinach drzemią
I rade o północy hasają nad ziemią...
Zroszonym mchom rozplata brylantowe włosy
I jako dziwożona, łechce senne wrzosy...